piątek, sierpnia 06, 2010

Dawać Madryt z powrotem na Morskie Oko! Wideo dnia #129



Kontynuując nowohoryzontowe emocje retrospekcimy Hasa i w końcu obejrzeliśmy boski "Rękopis znaleziony w Saragossie". Kto mądry od razu stwierdził, że to nie cudna Hiszpa tylko Jura Krakowsko-Częstochowska. Retiro (ach! patrzcie: Clientele i inne wpisy) to nie Retiro, ale też fajnie, bo wrocławska pergola przy Hali Ludowej (u know, u nesco). Najlepsza jest jednak rekonstrukcja madryckiego serca zbudowana na kąpielisku Morskie Oko, którą podobno przychodziły oglądać tłumy. Nic dziwnego! Kto wpadł na pomysł zburzenia dekoracji? Zabrać emeryturę!

Tęsknota za Madrytem znajdzie swoje ukojenie być może jeszcze w tym roku, na razie jednak wróćmy do spraw naglących, bo I kinda wasted your precious time, don't think twice - it's all right (wspominkowe btw). Czytam właśnie biografię Dylana autorstwa Howarda Sounesa i okazuje się, że Robert Allen był kłamliwym, aroganckim, butnym bezdomnym ćpunem kradnącym ludziom płyty. Noo, jakoś mi to fazy na The Freewheelin' (O-K-Ł-A-D-K-A!) nie rujnuje.

Wróćmy jednak do spraw naglących bardziej. Bo np. Guincho trzasnął płytę! Hamburguesa oooo-eee! Nie posiadam się z radości, tym bardziej, że Bombay podkręca nadzieję. To Schoolin' Everything Everything też fajne, ale jak coś zaczyna się 1:1 jak MY KZ, UR BF (patrz: piosenki 2009) to nie może skończyć się źle. Co jeszcze? Wspominane już nowe Arcade Fire, które naprawdę miejscami ociera się o wielkość, bajeczna płyta bez degustacji ogona, bo ani to Funeral ani Neon Bible. Pogadamy sobie o tym, ale dzisiaj zostaje nam OFF, na którego jedziemy w sobotę (sorry, Tindersticks).



Po pierwsze - setlist.fm - okrutna strona, która pozbawia mnie złudzeń na jeden choćby utwór z The Soft Bulletin podczas offowego setu The Flaming Lips. No chyba że wiecie - nie grać Creepa, tylko u ruskich na bis walnąć, znamy te numery. Jest za to Yoshimi (♥) i jest otwieracz At War with the Mystics, czyli jak to mówią młodzi ludzie teraz The Yeah Yeah Yeah Song. No i wszystko fajnie, ale wynagrodzenia za biuletyn i tak brak, pewnie, najlepiej wejść w wielką kulę i latać po ludziach, którzy płacą i żądają Race for the Prize.

Na szczęście dinozaur junior okazuje się być milszy i łupie dużo z ulubionej Farmy, a dodatkowo Little Fury Things i cover Cure (Just Like Heaven).

Pisaliśmy ostatnio, że prezentować będziemy tych co 1) na naszym OFFie, 2) nieopisani i w związku z tym została tylko Lali Puna, która (nie wiem jak) uchowała się na LTB bez notki. Nawiązujemy więc do ostatnich piań na temat Souvlaków i gramy piękny cover pięknego Slowdive. No a jutro z nosem zatkanym na forowe i portalowe dysputy o koncertach i kondycji muzyki, lastowe spędy, namiotowe integracje, 'atmosferę muzycznego święta', modne koszulki i lansrozmowy o futbolu i brytyjskiej inwazji idziemy posłuchać kilku koncertów. Do relacji!



Brak komentarzy: