piątek, czerwca 20, 2008

PODCAST #010



Audycja koncertowo-festiwalowa. Najlepiej przyswajać z naszą festiwalową relacją przed oczami. Można też najpierw pobiegać żeby rozbolały Was nogi i rozwodnić sobie piwo by poczuć niepowtarzalną atmosferę każdego plenerowego festiwalu muzycznego.

podcast #010

PJ HARVEY - Big Exit

MGMT - Time To Pretend
THE NOTWIST - Good Lies
BRITISH SEA POWER - Atom
PORTISHEAD - Machine Gun
VAMPIRE WEEKEND - White Sky (live)
VAMPIRE WEEKEND - Arrows

PJ HARVEY - Snake (Peel Sessions)

THE MARY ONETTES - The Companion
NO AGE - Brain Burner
MAN MAN - Doo Right
LIGHTSPEED CHAMPION - Galaxy Of The Lost
YOUNG MARBLE GIANTS - Salad Days
DEERHUNTER - Strange Lights
ANIMAL COLLECTIVE - Water Curses

SUNSET RUBDOWN - Stadiums and Shrines II
WOLF PARADE - California Dreamer
COLIN MELOY - A Cautionary Song (live)
THE FUTUREHEADS - Radio Heart
BONNIE 'PRINCE' BILLY - Death To Everyone
BONNIE 'PRINCE' BILLY - You Remind Me Of Something (The Glory Goes)

PJ HARVEY - Desperate Kingdom Of Love

czas trwania: 1:34:17

Muzyczna Mapa
Alfabet The Smiths
Dom Niespokojnej Starości

niedziela, czerwca 15, 2008

PRIMAVERA SOUND 2008 - dzień 3.



Trzeci dzień zaczął się tragicznie a skończył wspaniale - nic to, zawsze mogło być odwrotnie. Tragiczność spowodowali pierdoleni kieszonkowcy (którzy na 100% pójdą do piekła, ale nie do tego co my), przez których nie obejrzeliśmy koncertów Justina Vernona (Bon Iver) i Atlas Sound, na które byliśmy bardzo napaleni. No ale trudno, gdzieś ich dorwiemy. Spóźniliśmy się nawet na Okkervil River (bez oceny, ale z tego co udało nam się zobaczyć, bardzo fajny koncert). Relację zaczynamy więc od godziny 19:45.


LIGHTSPEED CHAMPION - VICE JAGERMEISTER - bez oceny



Tu też bez oceny (byliśmy na tym koncercie niecałe pół godziny, o 20:15 w Auditori zaczynali YMG), ale z bardzo dobrym wrażeniem. Świetne kompozycje (m.in. singlowe Galaxy Of The Lost) z bardzo ciekawego, ekscentrycznego (Devonte Hynes pisze w książeczce m.in.: "Restaurants that shaped this record" i tu wymienia, huh) debiutu Falling Off The Lavnder Bridge na żywo ożywają no i mamy koncert dołujących hitów, z którego z bólem serca musimy uciec (ale jeszcze ich opiszemy, będą na Benicassim!). Aha, gdybyśmy oceniali byłby punkt w górę za świetną perkusistkę!


Lightspeed Champion - nowa piosenka ; wideo - my


YOUNG MARBLE GIANTS - AUDITORI - 10/10



Do Walii mamy sentyment, ale o tym może kiedy indziej. Skupmy się na tym świetnym, kultowym, wyjątkowym zespole z Cardiff. Nagrali praktycznie jeden longplay (Colossal Youth - rewelacja ; jeśli nie słyszeliście, polecam podcast #007), zajęło im to 3,5 dnia i wydali na to bardzo mało pieniędzy. No a efekt porażający.

Koncert? Hmm... Chyba największa niewiadoma tegorocznej Primavery, bo kiedy siedzieliśmy w Auditori odczuwałem pewien niedosyt (oczywiście obok zachwytu, radości, że mogę ICH oglądać itd.), ale teraz gdy myślę o tym występie wydaje mi się, że był kapitalny. [edit: myślę coraz częściej i nie mogę przestać, koncert wrasta w czołówkę top ten ever]

No i Alison... Alison Statton (która aktualnie zajmje się chiropraktyką, "no i co zrobisz, oka nie wyjmiesz") - uosobienie scenicznej elegancji, ale nie takiej spod znaku zwiniętej w stożek serwety, ale tej pociągającej, artystycznej elegancji.

Ogólnie wielkie brawa, zagrać taki koncert 28 lat po wydaniu debiutanckiej płyty to jest, no umówmy się, mistrzostwo świata.

Think of salad days
they were folly and fun
They were good, they were young



Young Marble Giants - Salad Days ; wideo - my


Więcej o Young Marble Giants - Cardiffians.


DEERHUNTER - ATP - 8,5/10


zdjęcie - mattbooy

Spóźniliśmy się na solowy projekt Bradforda Coxa, ale na Deerhuntera na szczęście zdążyliśmy bez problemu. Gdybyśmy się nie zagapili (kolejna musztarda po obiedzie), Cryptograms znalazłoby się wysoko w naszym podsumowaniu 2007 (btw: staramy się być bardziej uważni w tym roku, więc po rankingu 2008 powinno być mniej sarepskiej, dijon, czy jaką tam lubicie).

Nieważne, ważne jak zagrali, a zagrali wyśmienicie. Zachowując klimat zbudowali konieczną na koncercie dramaturgię. No i nowa gitarzystka jak najbardziej daje radę.

+ perełki, m.in. Strange Lights z intro w postaci dialogu Bradford Cox - Brian Weitz (Animal Collective), czyli najfajniejsza zapowiedź koncertu AC jaką można sobie wyobrazić (wideo poniżej)


Deerhunter - Strange Lights ; wideo - my


TINDERSTICKS - ROCKDELUX - bez oceny

Piękny, smutny występ przerwany terapią redbullową (again) i (again) drzemką. No ale musieliśmy być gotowi na główny koncert wieczoru, a jak się miało okazać, również całego festiwalu.

ANIMAL COLLECTIVE - ESTRELLA DAMM - 10/10



Ujarany set na poznańskiej Malcie raczej nas rozczarował, a że Animal Collective to aktualnie najbardziej kreatywny, wizjonerski, najcool i najsoczystszy kolektyw na świecie, bardzo liczyliśmy na poprawę. Chcieliście? No to macie! Nie miejcie jak się pozbierać przez kilka dni, niech wam się zamknie głowa na cokolwiek innego, ależ bardzo proszę. Co dla pani? Pranie mózgu dźwiękiem? Bardzo proszę... Następny! Zabić pana monumentalną wersją Fireworks? Nie powinno z tym być problemu. Małe paraliżowanko Peacebone? Robi się, szefie!

To było przeżycie pozazmysłowe, a przy tym zmysłowe do granic możliwości. Trudno więc cokolwiek napisać, żeby nie brzmiało patetycznie/hagiograficznie/banalnie. Może powinienem dać 9 albo 9,5, bo co bym zrobił gdyby np. zamknęli całość For Reverend Green? Ale to kwestia emocji i przeżyć, a nie cyferek, więc fuck it. To był jeden z kilku (trzech, czterech?) najlepszych koncertów na jakich byłem. Zresztą sami, wiecie, znacie Animal Collective. Idźcie na ich koncert, czytanie relacji może być tylko impulsem. It's not my words that you should follow, you've got your IN-SIDES!


Animal Collective - Peacebone ; wideo - my


Więcej klipów tutaj.



relacja - dzień 1.
relacja - dzień 2.


No OK, dzięki za uwagę :-) Prawdopodobnie niedługo audycja festiwalowo-koncertowa, damy znać. Na razie polecamy nowego Bonniego (Lie Down In The Light ; relacja z koncertu 10.07.2008 w Madrycie oczywiście pojawi się na LTB) i Fleet Foxes (PIĘKNA płyta). Do kontaktu!

wtorek, czerwca 10, 2008

PRIMAVERA SOUND 2008 - dzień 2.



[ W związku z trwającym EURO 2008 – turniejem, który wywołuje u Waszego wujka Slejwa wielką podjarkę, każda dzisiejsza recenzja będzie opatrzona odpowiednim komentarzem. Podziękowania dla Zczuba.pl za spisanie tej mądrości narodu. Szacun! ]



THE SWELL SEASON – AUDITORI – 6,5/10
czyli o niewiedzy i miłej niespodziance



To może trener Strejlau coś powie o Arabach, bo ja od nich znam tylko Bin Ladena z telewizji - Wojciech Kowalczyk, Polsat

Nastawieni byliśmy na soundtrackową miałkość, a tutaj fajny pop-folk-rockowy występ, bardzo dobry na przystawkę. + Cactus Pixies (w wersji nie tak fajnej jak Bowiego z Heathen, ale też niezłej ; wideo poniżej) i bardzo duże zaangażowanie występujących. OK.




THE MARY ONETTES – VICE JAGERMEISTER – 7,5/10



Szwedzi zaatakowali z ogromnym ferworem. - Przemysław Pełka, Polsat

Babcia w Gliwicach aż chyba cmoknęła z radości, a rodzice na trybunach pewnie biją brawa - Tomasz Zimoch, Polskie Radio

Obok British Sea Power najlepszy stricte rockowy koncert festiwalu. Wybaczamy (z trudem) brak The Laughter. W zamian za to otrzymaliśmy m.in. bardzo-do-przodu-wersję Lost (wideo poniżej) i wzruszające Companion. Nie mówiąc już o bardzo sympatycznym 'spotkaniu' z zespołem po koncercie, które zaowocowało „Thanx Chris!” na okładce (nie dali rady z „Krzysztofem”). A wokalista tak się zestresował spotkaniem ze mną, postacią tak znaną i lubianą w świecie, że wylał na siebie piwo. „Bardzo przepraszam, ale obecność pana konsula tak mnie onieśmieliła, że oblałam się winem”.


The Mary Onettes - Lost ; wideo - my


NO AGE – VICE JAGERMEISTER – 7,5/10



Wskazane byłoby wezwanie kapitanów i zwrócenie uwagi na zbyt nadmierną ostrą grę - Dariusz Szpakowski, TVP

Na fali wielkiej ekscytacji ich albumem Nouns oczekiwania były właśnie zbyt nadmierne, a tu po prostu dobry koncert. Aha, jeśli nie mieliście nigdy do czynienia z muzyką No Age to na koncercie będzie ciężko. Melodie są dość skrzętnie ukryte pod grubym shoegaze'owym puchem. Do rozkminienia w domu i dopiero później – używania na żywo. W każdym razie, trzymamy kciuki a future is bright.


MAN MAN – VICE JAGERMEISTER – 8/10



I teraz kibice, którzy przynieśli na stadion koguty, zajadają się cukinią - Krzysztof Ratajczak, Polskie Radio

Każde dotknięcie piłki nogą może spowodować utratę bramki samobójczej - Mateusz Borek, Polsat

No i właśnie – o co chodzi? Muzyk skacze do wody, muzyk udaje epileptyka, muzyk skacze po pianinie? Spokojnie, to tylko zespół Ziom Ziom z Philadelphi – autorzy jednej z najlepszych płyt tego roku (Rabbit Habbits – koniecznie!).Przy tak wysokim natężeniu surrealu i rozpieprzu o samobója bardzo łatwo, więc to, że ten koncert się odbył i był bardzo dobry budzi respekt. Energetyzujący, inteligentny set z masą świetnie wykonanych numerów z nowej płyty.


Man Man - Big Trouble ; wideo - henninkj81


CAT POWER – ROCKDELUX – bez oceny



Ballack ziewa, chyba się nie wyspał, bo przecież mecz całkiem żywy - Mateusz Borek, Polsat

Jak można zasnąć na koncercie Cat Power, na który czekało się tak długo? Na występ ślicznej, zdolnej, inteligentnej Cat Power, do jasnej cholery?! A można, permanentny brak snu robi swoje. Ja wytrzymałem trzy piosenki (na szczęście było wśród nich moje ukochane Metal Heart), moje dziewczęta zero piosenek. Czy wymiatam? Nie. Wymiękliśmy i dla rozbudzenia musieliśmy nabyć redbulle i udać się na:


FUCK BUTTONS – ATP – 7,5/10



Poproszę o plazmę, będę demonstrować - Andrzej Strejlau, Polsat

No i tu się (nie do końca, ale jednak) rozbudziliśmy. Świetny, transowy występ – bardzo atrakcyjna demonstracja jednej z naszych ulubionych płyt 2008.


idziemy na... Fuck Buttons - Sweet Love For Planet Earth ; wideo - my


THE GO! TEAM – ESTRELLA DAMM – bez oceny



Sobolewski wystawił ze zmęczenia swój długi język i położył go na wardze - Polskie Radio

Nadal śnięci wpadliśmy na Junior Kickstart co nas bardzo ucieszyło, jako że to numer fantastyczny. Bez oceny bo widzieliśmy mało, kuracja redbullowa trwała.


EL GUINCHO – VICE JAGERMEISTER – 7,5/10



Gdyby ta piłka wpadła do bramki, z pewnością byłby gol - Mirosław Trzeciak, TVP

Otóż to. Ale gdy prawie w ogóle (!) nie słychać wokalu nie pomagają nawet świetne wizualizacje i sympatia miejscowych. Kompozycje z Alegranzy bronią się samę – to jeden z najlepszych albumów ostatnich lat. No ale, ale! Trzeba to jakoś przekazać. Mamy nadzieję, że na Benicassim będzie lepiej. Bo pana Guincho, jak wiecie, uwielbiamy.


El Guincho - Kalise ; wideo - my


relacja - dzień 1.
relacja - dzień 3.


Na dzisiaj to tyle, zapraszamy na relację z trzeciego dnia, która powinna się pojawić bardzo niedługo.

niedziela, czerwca 08, 2008

Sunset Rubdown - live - Siroco, Madryt - 7.06.2008



9/10

Znajdujący się w kamienicy w centrum Madrytu Klub Siroco wita odwiedzających mniej więcej takim napisem: "Weźcie pod uwagę sąsiadów, kontrolujcie swoją euforię!". Taaaak? No to trzeba było zaprosić na koncert Ryszarda Rynkowskiego albo Edytę Górniak (btw: po wczorajszym meczu Czechy-Szwajcaria nadal męczy mnie pytanie: kto wykona nasz hymn? Isis Gee? Miecz Szcześniak? To może od razu niech wracają do domu?). Gdyby postawić na jednym biegunie Sunset Rubdown to "kontrolowanie euforii" przesunie się na biegun przeciwny.

Euforię to ja mogłem kontrolować na występie supportu. Więcej - gdybym nawoływał moją euforię przez wielki megafon to i tak raczej by się nie ruszyła na powierzchnię, no ale nie mówmy już o nich (do wiadomości - Hola a todo el mundo), było tam kilka sympatycznych dziewcząt i grajcie sobie gdzieś daleko ode mnie ile chcecie.

No i OK - Sunset Rubdown. Znając płyty Kruga & Co. spodziewaliśmy się neurozy i patosu, ale w tym fajnym, mocnym wydaniu. No i niby była neuroza, niby był patos, ale było coś jeszcze. Bo rasowego rockowego setu z kapitalnymi, mocarnymi aranżacjami utworów się już nie spodziewaliśmy. Sunset Rubdown live to nie tylko (uwaga, kontrast!) charyzmatyczny, ale nieśmiały, hipnotyzujący Krug, ale też znakomity (ale to znakomity!) zespół. Co oni wyczyniali nie sposób opisać (perkusista w paski! perkusista w paski! - podaję dla odróżnienia bo było dwóch, zresztą drugi też świetny ; no i basista i ta urocza dziewczynka od instrumentów mniej konwencjonalnych).

Tak mi się wydaję, że z rozedrganego, ale jednak intymnego 2D z płyt, na koncercie muzyka SR przechodzi w porażające 3D, a to dlatego, że zamiast iść w modną dziś kakofonię, muzycy skupiają się na wydobyciu z piosenek siły czystej melodii. O, obgryzają marchewkę do rdzenia (oj, chyba poleciałem Zimochem, no ale nie obgryzaliście kiedyś tak marchewki do rdzenia? Dobra, nie było tematu). Jeśli idzie o klimat - są fascynujący. Patetyczne zaśpiewy nakładają się na marynarsko-ludowe melodie i chórki tworząc albo muzykę orkiestry na statku widmo, albo podkład do jakiejś kompletnie popieprzonej zabawy portowych duchów. Trochę jak upaleni The Decemberists i to jeszcze po jakiejś głębokiej traumie.

No a wracając do występu. Highlighty? Świetne otwarcie w postaci Winged/Wicked Things (wideo poniżej - niestety klub był tak mały, że Krug musiał siedzieć na scenie, dlatego na clipie zupełnie go nie widać. Skupcie się na dźwięku, jest niezły), kontynuacja, czyli Stadiums and Shrines II, Shut Up I Am Dreaming of Places Where Lovers Have Wings i rewelacyjna końcówka części zasadniczej - The Mending Of The Gown. Aczkolwiek całość to najwyższe muzyczne loty. Jeśli będziecie mieli okazję ich zobaczyć, proszę, zobaczcie. Nie będziecie żałować.


Sunset Rubdown - Winged/Wicked Things ; wideo - my




Więcej o Sunet Rubdown i Wolf Parade tutaj.
I jeszcze Sunset Rubdown w Daytrotter Sessions - darmowe mp3 do pobrania.

sobota, czerwca 07, 2008

.tape. - live - La Caixa Madrid Forum



całkiem fajny koncert w fantastycznym miejscu

.tape. na last.fm


+ taki cytat pasujący do Hiszpanii:
I like the places where the night does not mean an end
(Bonnie "Prince" Billy - nowy album Lie Down in the Light - świetna płyta z rekomendacją LTB)

piątek, czerwca 06, 2008

PRIMAVERA SOUND 2008 - dzień 1.

PRIMAVERA SOUND 2008 - Barcelona - 29-31.05.2008


scena Vice Jagermaister ; zdjęcie - my

[ credits: zdjęcia pochodzą głównie z serwisu www.drownedinsound.com, jeśli są z innego źródła - jest to zaznaczone w podpisie ; clipy z youtube'a: głównie naszego autorstwa, jeśli nie to też podajemy autora ]

Ogólnie - best fest ever! Ma skład soczysty jak paragwajska brzoskwinka, dni są wypełnione po brzegi świetną muzyką (spokojnie mógłby potrwać 4 dni, czasem nakładają się na siebie naprawdę świetne występy), organizacyjnie wszystko gra (omg, miła ochrona mówiąca po angielsku ; jedyny '-' to 'papierowe' opaski = padaka po każdej kąpieli), herbatę i kawę sprzedaje sobowtór Scarlett Johansson... No i położenie! Niesamowite. Open'er jest festiwalem obok morza, Primavera jest festiwalem nad morzem. Bez obrazy - Open'era bardzo lubię, ale barceloński Parc del Forum wymiata i to po całości.

6 scen:

CD DROME - mała, ale zadaszona, ok,
ESTRELLA DAMM - duża w centrum, poza tym tam odbył się pewien koncert, o którym później...
ROCKDELUX - największa, do wyboru płyta albo schody, z których widać morze,
ATP - klimatyczna, trochę schowana - też płyta/schody,
VICE JAGERMEISTER - nad samym morzem, tuż obok sceny przepływają żaglówki, muzyk zespołu Man Man forsuje płot i jest już bardzo blisko natury,
AUDITORI - duża, bardzo dobrze nagłośniona, nowoczesna sala z morskimi motywami wnętrza i zewnętrza.

No i sama Barcelona, mmmm, aż sobie włączyliśmy znów 'Pasażera' Antonioniego.

Ale konkretnie, po kolei, może z pominięciem garmażerki, ok? Po wymianie biletów na opaski+karty i otrzymaniu książki (nie książeczki, książki, spore bydle z opisem wszystkich zespołów i zdjęciami ; fajne) oraz spotkaniu z naszą dobrodziejką R. (besos gigantes) udaliśmy się na pierwszy koncert festiwalu.


The Marzipan Man - CD DROME - 3/10

Ej no! To miał być jedyny tego typu koncert na PS08. Jordi Herrera, czyli boss przedsięwzięcia rzekł, że jego zespół to "a character of a children's story that lives in a magic unreal world where the animals are the main characters". No i pięknie, od razu mi weszło so głowy Ys Joanny, trochę Black Rider Waitsa (btw: Waits w Barcelonie w lipcu, ale za 100 euro najmniej, chyba staniemy pod salą i przystawimy szklankę)... A tu raczej bieda. Ściągnąłem ich jeden utwór przed tym koncertem i wydawał się być całkiem fajny. Koncert fajny nie był. Gdyby children's stories były tak kakofoniczne i nieskładne owi children już dawno wypieprzyliby je poza kojec. Wrzask, słabe zgranie, bez klimatu. Kilka przebłysków nie wystarczyło by podciągnąć to wyżej niż do 'trójki'. Z pewnym potencjałem i ciekawym pomysłem pozostaje więc na razie ten zespół.


MGMT - ROCKDELUX - 7,5/10



Po krótkim wypadzie w strefę gastro przenieśliśmy się pod dużą scenę (dokładniej: do pierwszego rzędu) żeby panowie z MGMT zmietli z nas resztki marcepanu z Pana Marcepana. No i zmietli. Co prawda gdyby postawić ich obok Budki Suflera i Państwa Gucwińskich, niektórzy mieliby problem z wybraniem elementów, które nie pasują, ale nie dla oczu to miała być uczta, nie?

Zaczęli od Weekend Wars - smutnego utworu o braku wagonu restauracyjnego w pociągu Prząśniczka, którym główny bohater udaje się na weekendowy wypad. Ciężko komponować koncert mając jedną płytę i brak pomysłu na układ trochę uwierał, ale tylko trochę, uwierzcie. Podobno MGMT byli kiedyś bardzo słabi koncertowo - na szczęście już nie są. Świadkowie? M.in. rozbabrana, ale bardzo fajna wersja Kids, świetne Time to pretend i wzruszające Pieces Of What (wideo poniżej). 'Cukrowa uczta dla zmysłów' pisał o Oracular Spectacular recenzent Uncuta. No dokładnie.


MGMT - Pieces Of What ; wideo - my


THE NOTWIST - ROCKDELUX - 6,5/10



Trochę się bałem że to będzie, parafrazując reklamę Seata, "niemiecka fantazja i hiszpańska precyzja", ale nie. Grając taką muzykę chyba ciężko jest koncertować. Można albo wzmocnić, albo rozciągnąć, albo próbować zachować intymny, elektroniczny charakter kawałków. Opcja urockowienia utworów granych na żywo - to wybór The Notwist. Czy słuszny? Nie wiem, musiałbym dostać próbkę pozostałych. Anyway - był to niezły koncert z bardzo dobrymi momentami w postaci Pilot (z refrenem wyśpiewanym przez publiczność - budujące przeżycie), This Room (wideo poniżej) Neon Golden czy choćby nowego singla. Czasem robiło się nudnawo, czasem siadała atmosfera (głównie przez wspomniane rozciąganie, po które też Niemcy sięgali), ale generalnie udało im się jakoś wygrać ten występ. Większej ilości niemieckich zwycięstw w najbliższym czasie sobie nie życzymy.


The Notwist - This Room ; wideo: Stereogram2008


BRITISH SEA POWER - VICE JAGERMEISTER - 8/10

No a teraz musztarda przed obiadem, czyli rehabilitacja Do You Like Rock Music? na LTB. Owszem, jest na tej płycie kilka kawałków, które wciąż mnie irytują i to się chyba już nie zmieni, ale... potrzebowałem tego absolutnie świetnego (do czasu, o tym za chwilę) koncertu żeby DYLRM? mnie ruszyło. Zaczęło się znakomicie od All In It przechodzącego w Atom (wideo poniżej). Potem m.in. kapitalne wersje Waving Flags, No Lucifer, ale też Lights Out for Darker Skies czy Down on the Ground - numerów, których nie doceniłem.

W kwestii samego koncertu - jeden z najmocniej i najbardziej sugestywnie poprowadzonych setów jakie widziałem do momentu zupełnie niepotrzebnej outro-błazenady w postaci stawania na rękach, wchodzenia na głośniki itp. itd. Siła grania powalająca, utwory wygrzane bez najmniejszego ckliwego pitolenia, a przecież niektóre wzruszające. Mam nadzieję, że na OFFie lepiej rozegrają końcówkę. Wtedy może być to najlepszy koncert festiwalu.


British Sea Power - All In It + Atom ; wideo - my


PORTISHEAD - ROCKDELUX - 7,5/10



Obok Tindersticks - najsmutniejszy koncert na tegorocznej Primaverze. Smolistą czerń, gęstość, przygnębienie, przerażenie - wszystkie kluczowe czynniki swojej nowej płyty Portishead przenoszą bez straty na scenę. A oprócz tego highlighty z pierwszych dwóch albumów w postaci m.in. Roads, Glory Box czy Cowboys (wideo poniżej).


Portishead - Cowboys ; wideo - chusv


CARIBOU - CD DROME - bez oceny

Daliśmy radę zobaczyć tylko kilka kawałków, które wypadły świetnie. Czekamy na OFFa.


VAMPIRE WEEKEND - VICE JAGERMEISTER - 8/10



'O tej porze zazwyczaj piję w łóżku ciepłe mleko, no ale jesteśmy na tym festiwalu, to może coś, kurwa, zagrajmy' - mniej więcej takimi autoironicznymi tekstami raczył nas Ezra Koenig (na zdjęciu powyżej) podczas świetnego koncertu Vampire Weekend. Publiczność już mocno zjarana bawiła się bardzo dobrze, więc trzeba się było trochę przemieszczać żeby nie zostać zalanym miłością bądź piwem. No aaaale... nic nie zburzyło świetnego wrażenia muzycznego. Wielki '+' za zgranie - jak na debiutantów imponujące. Poza tym bardzo fajne aranże niektórych kawałków (np. One albo Ladies of Cambridge), świetny nowy numer - White Sky (zapraszam na festiwalową audycję) no i highlighty debiutanckiej płyty, np. otwierający całość Mansard Roof (wideo poniżej). Brawo.


Vampire Weekend - Mansard Roof ; wideo - my

***

Na Midnight Juggernauts nie mieliśmy już nawet resztek sił (pociesza nas tylko fakt, że ta nowa płyta wydaje się dość słaba). Poszliśmy więc spać, bo już następnego dnia o 17:15...



Informacje dodatkowe:

PJ Harvey - Warszawa, Sala Kongresowa - 21.05.2008

Zapraszam na relację w najbliższej koncertowo-festiwalowej audycji. Jeśli ktoś nie ma jeszcze bootlega, który krążył na last.fm, mogę podesłać - dajcie znać.



relacja - dzień 2.
relacja - dzień 3.