niedziela, października 26, 2008

White Circle Crime Club, No Age - live - [2], Barcelona - 25.10.2009

Po trzech niemiłych zaskoczeniach związanych z koncertem otwierającym tegoroczny Wintercase (sala, support, gwiazda), trzy miłe zaskoczenia wczoraj.



Po pierwsze sala [2] - o wiele fajniejsza niż Razzmatazz 3 (mamy nadzieję, że 1 i 2 lepsze, bo sporo się tam dzieje) - przypomijąca madrycką Salę Heineken.




Po drugie support - naprawdę świetny koncert belgijskiego White Circle Crime Club (aż kupiliśmy ich nową płytę Pictures of Stares, przesłuchamy, damy znać). Muzyka raczej typu buldożer niż buldożek (francuski? Air?), ale szczera, przemawiająca i co najważniejsze dobrze skomponowana. Brawo.




Zaskoczenie nr 3? Gwóźdż programu, czyli No Age, którzy nadal ocierają się o casus Gincia (1 2), ale zagrali koncert nieco lepszy od tego, który oglądaliśmy na Primaverze. Udało się przenieść na scenę więcej ukrytej melodyjności, której na Nouns przecież sporo. Było głośno, wrzaskliwie, bywało chaotycznie, ale to wszystko grało jako całość. Nie tak wyglądałby mój idealny koncert No Age, ale o porażce nie może być mowy. Dobry, naprawdę dobry występ.


Aaa, jeszcze jedno! Z kartą najfajniejszego-festiwalu-na-świecie wejście było darmowe. Poniżej pamiątka z WCCC i dwie z No Age.



White Circle Crime Club



No Age - Here Should Be My Home



No Age - Eraser

środa, października 22, 2008

przegląd prasy (2)





Po przerwie wracamy z przeglądem prasy. Dziś nieco synestezyjnie. Zapraszamy.



CYTAT TYGODNIA

Uwielbiam spokój śródmieścia podczas przeciągających się letnich wieczorów, zwłaszcza ten, który panuje w rejonie pogrążonym za dnia w największej wrzawie; spokój uwydatniony przez kontrast (...) - wszystko pociesza mnie swoim smutkiem...

Fernando Pessoa, Księga niepokoju



PANDA i PESSOA



Pessoa i Panda Bear. O nich myślę, gdy myślę o Lizbonie. O tym w jakiej formie będziemy kontynuować nasz portugalski kącik też, spokojna głowa. Wracając do sedna - dwie wielkie postaci - literacka i muzyczna. Podobne kakofonie przeradzające się w zapierające dech w piersiach harmonie. Podobna umiejętność miksowania rzeczywistości w taki sposób, że efekt owego miksowania jest czymś od niej lepszym, prawdziwszym i jednocześnie bardziej pociągającym. W końcu - to samo miasto. Szokująco magiczna Lizbona - z jednej strony urokliwa i do zjedzenia małą łyżeczką (tramwaje, ujście Tagu do oceanu, długo możnaby wymieniać), z drugiej - odrapana, egzotyczna i dzika. Kontrasty powodują wielki ból, ale i wielką sztukę.

Pessoę przegapił świat, który odkrywa go dopiero teraz. Pandę w ubiegłym roku przegapiliśmy my. Nie ma go w rankingu a pewnie byłby pierwszy. No nic, jeśli chcecie poczytać to:

Pessoa i linki tutaj.



INNI



Poza tym z ciekawszych rzeczy:

- na Pitchforku zabawny wywiad z Marnie Stern, o której ostatnio głośno za sprawą dziwnie zatytułowanej płyty (Metacritic),
- w świetnej jak zwykle Pitchfork.tv do piątku dokument (ponad 70 minut) Kill Your Idols o nowojorskiej scenie art-punkowej (wpływ m.in. Sonic Youth na m.in. Yeah Yeah Yeahs czy Liars); poza tym, jak zwykle, mnóstwo teledysków i występów na żywo (Cut Copy na stronie głównej!),
- Drowned In Sound ma nową stronę główną oraz dwa mikstejpy: M83 (Saturdays = Youth na uszach często; 1.11 koncert w Barcelonie, zapraszamy już teraz na relacę) i El Guincho,
- a Domino pisze o nowej płycie Franz Ferdinand.

Sporo było o Lizbonie, a teraz pozdrawiamy z równie fantastycznej Barcelony z wspomnianym Pandą oraz nowym Deerhoofem (dooobre!) i TV On The Radio (cudowne!) na uszach. Do przeczytania!

nadużywający superlatyw zespół LTB

niedziela, października 19, 2008

Wintercase 2008 (1)

Witamy po długiej przerwie (spowodowanej odcięciem od stałego dostępu do internetu) i zapraszamy na relację z tegorocznego festiwalu Wintercase.



Trzeba wspomnieć, że festiwal zmienił nieco formułę. W zeszłym roku (patrz: relacja yoko) bardziej znane zespoły - droższe karnety, w tym roku mniej znane zespoły - tańsze karnety. I co prawda bardziej znany nie zawsze znaczy lepszy, skład Wintercase 2007 był niestety bardziej imponujący. Nie jest jednak źle. Zupełnie nie! Jest, powiedziałbym, bardzo dobrze i kameralnie, a zaoszczędzone euro można spokojnie wydać na nadzianej komisami ulicy Tallers. Szykuje się europejski przewodnik komisowy na LTB. Do tego dążyłem pokrętną stylistycznie drogą. Przepraszam, zacznijmy już.

FESTIWAL

Rozpiska. Pokursywiamy to, na co się cieszymy. Pogrubiamy to, na co cieszymy się najbardziej. A napiszemy o wszystkim.

18.10 - Clare & The Reasons + My Brightest Diamond
7.11 - Los Campesinos! + Ra Ra Riot
22.11 - The Radio Dept. + Hola a todo el mundo + ktoś
27.11 - Scott Matthew + El Perro del Mar + Cuchillo

KONCERT NR 1

Koncert prezentacyjny okazał się być koncertem pretensjonalnym. Krótko o szczegółach poniżej.

CLARE & THE REASONS



To miało być połączenie soundtracków Disney'a z muzyką filmową i Nickiem Drakiem. Przede wszystkim - wara od Drake'a - to był geniusz muzyki, jeden z największych. Żeby się do niego zbliżyć (chociażby na sporą odległość) trzeba się naprawdę napracować (patrz: nowa, świetna płyta Jamesa Yorkstona). Muzyka filmowa? Bardziej. Momentami zespół przycinał bardzo ładnie, zaraz potem wpadał jednak w disnejowską konwencję i męczył miałką bajkowością. Warto zapamiętać końcówkę - całkiem udany cover Everybody Wants To Rule The World Tears For Fears poprzedzony wyśpiewanym na melodię Somewhere Over The Rainbow hymnem ku czci Obamy. Niestety ogólnie mocno średnio, nudnawo, często irytująco.

MY BRIGHTEST DIAMOND



Po występie MBD spodziewaliśmy się więcej, więc i rozczarowanie większe. Pretensjonalności ciąg dalszy. Parateatralna papka przetykająca wykonane z metalową/gotycką pompą utwory denerwowała bardzo. Nudziliśmy się nadal, irytacja rosła, palić nie pozwalali. Highlighty? Faktycznie dobry głos Shary Warden, to raz. No a dwa - na dole grało Prodigy i kiedy poszło się do łazienki można było doświadczyć inspirującej kakofonii.

No i to chyba tyle. Czekamy na następne koncerty. Sądząc po składzie, będzie o czym pisać. Pozdrawiamy i do kontaktu!


w sieci: http://www.wintercase.com