Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pegasvs. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pegasvs. Pokaż wszystkie posty

środa, sierpnia 14, 2013

Soundrive FEST 2013

Soundrive FEST 2013 (16-18.08) już pojutrze!



A my już dziś zapraszamy na nasze wywiady z SVPER:

- ten pierwszy,
- ten z Primavery (na dniach),
- ten z Gdańska (po festiwalu).

środa, czerwca 05, 2013

Optimus Primavera Sound 2013 - relacja



Optimus Primavera Sound to propozycja dla czujących pewną więź z mieszkańcem okolic Pilton, który spytany w „Glastonbury” Temple’a, czy wybiera się na festiwal odpowiada: „Tak!”, by po chwili dodać: „Ze strzelbą!”

Festiwale nie są dla samotników, festiwale nie zapewniają idealnych warunków do obcowania z muzyką, festiwale nie polegają wyłącznie na koncertach. To fakty, lecz jeśli tłum mniejszy wydaje ci się bardziej przyjazny niż tłum większy, chcesz - mimo wszystko - w parę dni posłuchać wielu artystów, a twoje ugłaskane i subtelne poczucie humoru nie pozwala ci śmiać się z ciskania w twoje ciuszki litrem piwa - rozważ Primaverę, a szczególnie jej młodszą, portugalską edycję.

Optimus Primavera Sound - bo tak oficjalnie nazywa się ta impreza - to festiwal odbywający się od zeszłego roku w Porto, w Parque da Cidade, na położonych nad Atlantykiem terenach zielonych. Primavera Sound - to oryginalny barceloński festiwal odbywający się w stolicy Katalonii od 2001 roku.
Portoska OPS sięga do korzeni hiszpańskiej imprezy i jest dziś jej bardziej kameralną odsłoną przypominającą festiwale z Parc del Forum (to tam, nad Morzem Śródziemnym odbywa się aktualnie PS) jeszcze z przełomu dekady (edycje 2008-2011*). Mamy tu o połowę mniej scen i mniej zespołów, a w związku z tym mniej bolesnych wyborów i możliwość skupienia się na pełnych koncertach bez sztafety, która pozwala urwać po kawałku z każdego występu. 
Obie Primavery skupiają się zresztą na muzyce i to z niej starają się czynić sedno imprezy. Twórcy programu od lat prowadzą w ramach festiwalu niepisaną akademię alternatywnej klasyki prezentując lub przypominając reaktywowanych mistrzów grających tu jako główne gwiazdy i prezentujących - często w całości - swoje najważniejsze albumy. Z drugiej strony trzymają oni jednak rękę na pulsie muzycznej sceny rozpisując program nowości między  scenę modnego/antymodnego, lecz wciąż istotnego i opiniotwórczego Pitchforka, a eksperymentalne i poszukujące środowisko angielskiego festiwalu All Tomorrow’s Parties.

Barcelońska i portoska Primavera to także festiwale miejskie, ściśle powiązane z miastami, w których się odbywają i angażujące przestrzeń miejską do roli współtwórcy wydarzenia. Dobór fantastycznych lokalizacji, które nie są ogrodzonym polem, na którym tydzień wcześniej rozstawiono sceny to podstawa, ale dodatkowe koncerty w różnych punktach miasta i inne imprezy towarzyszące to ważne dodatki.
Barcelona jest pod tym względem bardziej rozwinięta, ale Porto - jako miasto mniej oczywiście turystyczne i o wiele mniej buchające wydarzeniami artystycznymi - bardziej zaabsorbowane. I mimo tego, że w całej aglomeracji mieszka grubo ponad milion osób uczestnicy festiwalu mogą odnieść wrażenie, że są tu ważnymi gośćmi w centrum uwagi, biorącymi udział w jednym z kluczowych wydarzeń na kulturalnej mapie miasta.

Pisząc o wnikaniu w miejską tkankę trzeba ze smutkiem zaznaczyć, że w porównaniu z ubiegłorocznym debiutem OPS mieliśmy w tym roku mniej Porto w Porto. Kryzysowe cięcia sprawiły, że z programu wypadły niedzielne występy we wspaniałej (architektonicznie i  nagłośnieniowo) Casa da Musica, a program w Hard Clubie został bardzo ograniczony. Mamy jednak nadzieję, że to tylko słabość chwilowa i w kolejnych edycjach te świetne obiekty powrócą w pełnym wymiarze do festiwalowej rozpiski.
Kompromisów finansowych nie odczuliśmy na szczęście w sferze organizacji. Na linii Primavera - miasto wszystko wyglądało znakomicie, a komunikacja do i na festiwal po raz kolejny odbywała się wzorowo. Bez większych problemów obyło się także na terenie imprezy - koncerty rozpoczynały się punktualnie, zmiany były anonsowane odpowiednio wcześnie, przepływ ludzi między scenami przebiegał bardzo płynnie.

Co z muzyką? Bardzo mocny skład i kilka cudownych występów. Zacznijmy jednak od trzech zawodów. Pierwszy to brak Sixto Rodrigueza, który krótko przed barcelońską edycją odwołał swoje występy na obu festiwalach. Drugi to - po raz kolejny na Primaverze - złe nagłośnienie My Bloody Valentine. Widzieliśmy ich na Benicassim w 2008 - brzmieli bardzo dobrze. Potem - dwa razy w Barcelonie w 2009 - w Auditori - zamkniętym obiekcie również bdb, ale na otwartej przestrzeni Parku Forum - o wiele gorzej. Tu niestety znów wysokie tony wystrzelone w kosmos, każdy instrument osobno, brak shoegazowej szumiącej ściany dźwięku. Dziwne, bo nagłaśnianie bardzo różnych grup było i jest kolejną chlubą PS.
Trzeci zawód to słabsza jakościowo reprezentacja Portugalczyków, w zeszłym roku wspaniale obecnych za sprawą choćby Best Youth czy You Can’t Win Charlie Brown.

Przejdźmy jednak do łakoci wybierając to, co naszym zdaniem najlepsze. Pierwsza trójka to bez wątpienia: Svper, Blur i Savages. Grizzly Bear poza podium tylko dlatego, że po paryskim Pitchfork Music Festival mieliśmy ich na świeżo i dlatego nie zrobili na nas aż tak piorunującego wrażenia. 
Pierwszą piątkę zamyka Nick Cave i The Bad Seeds ex aequo z Los Planetas grającymi w całości „Una semana en el motor de un autobús”. Wyróżnienia? The Breeders grający „The Last Splash”, Dinosaur Jr., którzy po raz kolejny sprawili, że Cure’owskie „Just Like Heaven” zabrzmiało jak „Just Like Hell” i stali bywalcy Primavery czyli zespół Deerhunter. 

Parę słów o naszych zwycięzcach:

Svper - duet znany wcześniej jako Pegasvs i opiewany przez nas na łamach Orxaterii** - zagrał cudowny, hipnotyczny set otwierający występy na scenie Pitchfork. Motoryczny mechanizm uderzania w pełen sprzętu stół sprawiał, że odzywały się prawdziwe emocje. Świetny materiał przedstawiony w sugestywny sposób.
Blur - najgłośniejsza gwiazda obu edycji Primavery - nie zawiedli serwując znakomitą, przekrojową setlistę bez zbędnego utworu. Koncert był potężny, muzycznie porywający, a dodatkowo - jak wspomniałem w relacji dla radiowej Trójki - poruszający, szczególnie w momencie dedykowania pięknego wykonania „This is a Low” dotkniętym finansowymi i społecznymi skutkami kryzysu Portugalczykom. 


Savages = najprzyjemniejsza i największa niespodzianka festiwalu; żeński zespół, który na żywo udowodnił, że zasłużył na porównania do Siouxsie and the Banshees i wszelkie możliwe pochwały. Londyńska grupa dowodzona przez urodzoną we Francji Jehnny Beth - która na scenie wygląda i zachowuje się jak hybryda Iana Curtisa, Hillary Swank z „Million Dollar Baby” i Doll z Doll & the Kicks - podpaliła namiot Pitchforka i po Formanowsku zaprosiła wszystkich na ekstatyczne wpatrywanie się w ogień.

Ekstatyczne wpatrywanie się w artystyczny ogień powinno być zresztą jedną z idei muzycznego festiwalu. Także Wy, czujący, że nie odpowiadają Wam końskie zaloty bardziej masowych imprez, Wy, chcący bez spiny acz w skupieniu poobcować z muzyką, Wy, miłośnicy pięknych miast - spytajcie samych siebie, czy wybieracie się na Primaverę, a jeśli odpowiedź zabrzmi „tak”, bez wahania dodajcie: „z przyjemnością”.

---

* W 2009 przez barcelońską Primaverę przewinęło się ok. 76 000 osób, czyli nieco więcej niż przez portoską OPS w 2012 roku.

** Nasz drugi, przeprowadzony na festiwalu, wywiad z grupą ukaże się na naszych stronach już wkrótce.


niedziela, czerwca 02, 2013

Optimus Primavera Sound 2013 - #2-3

IMG_4139IMG_3853IMG_3856IMG_3858IMG_3862IMG_3888
IMG_3910IMG_3937IMG_6596IMG_4000IMG_4002IMG_4003
IMG_4027IMG_4028IMG_4030IMG_4101IMG_4115IMG_4121
IMG_4178IMG_4194IMG_4208IMG_4218

Prezentujemy Wam zdjęcia z drugiego i trzeciego dnia festiwalu i już teraz zapraszamy na pofestiwalową relację. Do przeczytania!

sobota, czerwca 01, 2013

Optimus Primavera Sound 2013 - #2


Dzień drugi to przede wszystkim:

- Wspaniały, hipnotyczny koncert najważniejszych ubiegłorocznych debiutantów - duetu Svper z Barcelony. 
- I rewelacyjne Blur.

Więcej w naszym pofestiwalowym podsumowaniu, które ukaże się na naszych stronach... po festiwalu!
Do przeczytania w ciągu trzeciego dnia na Twitterze i FB i do jutra, tu, na Louder Than Bombs. Dzięki!

środa, stycznia 30, 2013

Single roku 2012 / The best of 2012 - singles ( + teledysk roku / + video of the year)



Najlepszy teledysk roku / The best video of the year:

Javiera Mena - Luz de Piedra de Luna
Twórca: Canada - www.lawebdecanada.com







SINGLE:


Polecamy / recommended:

AlunaGeorge - Your Drums, Your Love
Andrea Balency Trio - Lover
Carly Rae Jepsen - Call Me Maybe
Cat Power - Ruin
Chromatics - Kill for Love
David Byrne & St. Vincent - Weekend in the Dust
Dum Dum Girls - Mine Tonight
Fiona Sit - 9:55 PM
Grimes - Oblivion
iamamiwhoami - Goods
Las Amigas de Nadie - Tronador
Olga - Nuestros colores (con Javiera Mena)
Paul Banks - The Base
Purity Ring - Belispeak
Santigold - Disparate Youth
Solange - Losing You
Tame Impala - Feels Like We Only Go Backwards
Tony Gallardo II - Tormento
Violeta Castillo - Afilados

... i wiele innych / ... and many others

Bardzo polecamy / Highly recommended:

Hey Chica! - Lo Que Nadie Ve
Holy Esque - Rose
Icona Pop - I Love It
Japandroids - Younger Us (poza top 5, bo ponownie, patrz: piosenki roku 2010)
Los Punsetes - Alférez Provisional
Nite Jewel - One Second of Love
quierostar & Mamacita - Destrucción total
Susanne Sundfør - White Foxes
Sofía Oportot - Señal
The XX - Our Song



TOP 20

20. La Bien Querida - Arenas Movedizas
19. Aldo Benítez - Efecto (con Javiera Mena)
18. Las Ligas Menores - Accidente
17. The Raveonettes - She Owns the Streets
16. Twin Shadow - Five Seconds
15. Grizzly Bear - Yet Again
14. The Tallest Man On Earth - There’s No Leaving Now
13. yiLet - Mi Verano de Invierno
12. Chairlift - Amanaemonesia
11. El mató a un policía motorizado - Mujeres bellas y fuertes

10. Jessie Ware - Running

posłuchaj

9. Kindness - Cyan

posłuchaj

8. Protistas - Granada

posłuchaj

7. Granit - Aresta

posłuchaj

6. John Talabot - Destiny (feat. Pional)

posłuchaj

5. El Perro del Mar - Walk On By


 
4. Bat For Lashes - Laura



3. Capullo - La Nueva Configuración



2. Linda Mirada - Secundario




1. Pegasvs - La Melodía del Afilador





czwartek, stycznia 10, 2013

2012 - the best of (LP + EP)



Ale zanim sedno, EP-ki:

Polecane / Recommended EPs

Andrea Balency Trio - Lover
El mató a un policía motorizado - La Dinastía Scorpio
Holy Esque - Holy Esque
Las Ligas Menores - El Disco Suplente
Outfit - Another Night's Dreams Reach Earth Again
Six by Seven - The Death Of Six By Seven
Sr. Amable - Himnos al desencanto 
Violeta Castillo - Horizonte


EP-ka roku / Best EP of the year

ex aequo:

yiLet - Mi Verano de Invierno



Granit - Granit






Polecane płyty / Recommended LPs

Beach House - Bloom
Cat Power - Sun
David Byrne & St. Vincent - Love This Giant
Dinosaur Jr. - I Bet On Sky
Muse - The 2nd Law
OLGA - Gracias tonales
Protistas - Las Cruces
Susanne Sundfør - The Silicon Veil




Top 20

20. miejsce ex aequo dla płyt, o których na pewno zapomnieliśmy
19. Purity Ring - Shrines
18. Chromatics - Kill For Love
17. The xx - Coexist
16. Jessie Ware - Devotion
15. Nite Jewel - One Second of Love
14. Maria Rodés - Sueño Triangular
13. Japandroids - Celebration Rock
12. Kindness - World, You Need a Change of Mind
11. Chairlift - Something


10. The Tallest Man On Earth - There's No Leaving Now
9. Twin Shadow - Confess
8. The Raveonettes - Observator
7. El Perro del Mar - Pale Fire
6. John Talabot - fIN





5. Grizzly Bear - Shields


Około godziny. Tyle czasu czekaliśmy (oparci o zdobyte w ostatniej chwili barierki) na koncert Grizzly Bear podczas Pitchfork Music Festival Paris 2012. Godzina to całkiem sporo czasu, w - niecałą! - godzinę można np. przeanalizować historię jednego z najlepszych zespołów obecnego stulecia. Zespołu, który wyszedł od płyt trudniejszych i bardziej hermetycznych i w ciągu kilku lat przeszedł do płyt "łatwiejszych" i bardziej otwartych, ale jednocześnie bardziej złożonych, misternych i dopracowanych. Muzycy Grizzly Bear poszli więc drogą równoległą do bitelsowskiej - wychodząc nie od czystej piosenkowej formy, lecz od poszukiwań atmosfery, ale idąc w tym samym kierunku - coraz większego doskonalenia kompozycji. Tak powstają wielkie dyskografie.

Około godziny - tyle czasu, wystarczy, by wysnuć o wiele więcej wniosków, bo temat wdzięczny i rozległy, ale w - niecałą! - godzinę można też posłuchać Shields, co też zalecamy - w dużych dawkach, bo nie przejada się ani trochę.
4. Linda Mirada - Con mi tiempo y el progreso


My: Gratulujemy nowej płyty, jest naprawdę znakomita i podoba nam się jeszcze bardziej niż debiut!

Linda: Dziękuję!

Cała przyjemność po naszej stronie.
3. Bat For Lashes - The Haunted Man


Natasha, you are so much more than a superstar.





2. Pegasvs - Pegasvs


Rzadko kiedy powstają debiuty tak mocne jako całość i muzyczne doświadczenie, o którym Luciana i Sergio mówią w naszym kwietniowym wywiadzie, na pewno miało tu ogromne znaczenie. Pegasvs to dzieło kompletne - świetnie skomponowane, ułożone, operujące emocją w najczystszej formie, a jednocześnie trzymające ją w ryzach porywających piosenek. Piosenek porywających żywiołowo i energetycznie + rozdzierająco i melancholijnie. I mimo tego, że każdą z nich uda nam się bez problemu zaliczyć do jednej z tych grup, siła Pegasvsa tkwi w tym, że całe to - konstelacyjnie rozległe - spektrum emocji znajduje się wewnątrz każdego utworu. Soczewki, kontrasty i mikroświaty mają najwyraźniej bardzo wiele wspólnego z sednem absolutu.




1. Capullo - Testigos del fin del mundo


Testigos del fin del mundo cóż, ta piękna płyta ogniskuje w sobie to, co najlepsze w nowym, niezależnym latino. Mamy więc elektronikę podszytą orkiestrą, szczere sacrum emocji ze ślicznie przystylizowaną dicho-profanką stylu, filmy Buñuela z lat 50. i książki Cortazara z lat 60., latynosów w Paryżu i Europę w Meksyku, rozpikselowane wideo-fascynacje i kompozycyjne fascynatory, stany zjednoczone i stany osobne, dziewczyńskość i chłopięcość, ciepłe dni i zimne noce.

Piosenki są tu i pretekstem do opowiedzenia historii i historiami samymi w sobie, najciekawsze jest chyba jednak to, że mnóstwo rzeczy do wysłuchania to elementy, które są bardziej efektem oddziaływania tej płyty, a nie tego, co zostało na nią nagrane. Innymi słowy - zamiast tego, co autor miał na myśli słyszymy siebie na wspaniałym, świeżym i ożywczym podkładzie.

Oprócz tego - umieszczenie Capullo na pierwszym miejscu podsumowania roku to także funny-thing-to-do i to wcale nie dlatego, że ci młodzi Meksykanie nie zasługują na miano autorów najlepszego albumu 2012. To nasze przymrużenie oka, wskazujące na wielką umowność kolejności w tego typu rankingach, czy lepiej - umowności takich zestawień w ogóle. Oto komedia romantyczna wygrywa z poważnymi dramatami, longplej istniejący w świadomości słuchaczy zamieszkujących dalekie miejsce po przecinku triumfuje nad płytami wielkimi i płytami wielkich. Triumfuje i nie, bo i Natashę i Pegasvs widzimy także tu - na samych szczytach ubiegłego roku.

Ale OK, była laudacja, czas na prywatę, więc:

¡E! ¡Capullo! ¡Os dije que vuestro disco ocuparía un puesto alto en nuestro ranking!