środa, lutego 29, 2012

Wideo dnia #193

Wszyscy mówią o mashupie Rey-Morrissey, ale my - przeglądając (na razie pobieżnie) katalog Gavina Burrella (Reborn Identity) - natknęliśmy się na prawdziwy klejnot.


ABBA vs Ellie Goulding - Lights Are Gonna Find Me (mashup)


ABBA vs Ellie Goulding - Lights Are Gonna Find Me (mashup)

(mp3 do pobrania ze strony - http://www.rebornidentity.com/)


Przekładane "Super Trouper" nabiera pod rękami manchesterskiego producenta charakteru melanżu epickiego i ostatecznego. Nie chodzi tu jednak o wyświechtaną, "hitlerowską” imprezę, lecz o prawdziwy - ostatni melanż przed końcem świata. Fraza "lights are gonna find me" nie brzmi już jak tagline dyskotekowej zabawy, raczej jak zdanie wyjęte z któregoś z horrorów Kinga lub drżąca fraza w ustach bohaterki filmów Lyncha. A przecież do mistrzowskiej warstwy audio dołącza także przenikanie się teledysków, które w tej formie dodatkowo podkreślają atmosferę całości, cytującą podświadomie klimat "Pass This On" The Knife. Hipnotyzujące zjawisko.


PS Tak, w ostatnich wpisach często odnoszę się do The Knife. I guess it's called longing.


Edit: Z rozbiegu nie linkowaliśmy oryginałów, naprawiamy błąd: TU starsi, TU starletka.


 

środa, lutego 22, 2012

Płyta i EPka miesiąca (styczeń + luty) - John Talabot i Granit

PŁYTA MIESIĄCA - JOHN TALABOT - fIN



Jeśli skuszeni pączkującymi w sieci zachwytami wpiszecie w przeglądarkę adres www.johntalabot.com Waszym oczom - zamiast strony enigmatycznego muzyka - ukaże się witryna jednej z barcelońskich placówek edukacyjnych. Położona w pięknej - zielonej, górzystej, ustronnej i praktycznie wolnej od turystów dzielnicy Sarrià szkoła nie ma jeszcze w menu zakładki "znani absolwenci", ale wszystko wskazuje na to, że informatyk będzie musiał wrócić z urlopu. "fIN" triumfalnie zdobywa niezależne salony (24? więcej!) i utrzymuje się w czołówce płyt 2012 serwisu rateyourmusic.com, na którego stronach jest też jednym z najlepiej ocenianych albumów w historii gatunku Balearic Beat. Debiutancka długogrająca płyta barcelończyka rozpycha się jednak w towarzystwie dudniących składanek z palemką, a łańcuch iberyjskich wysp z ich charakterystyczną muzyczną kulturą służy jej głównie do wspięcia się na wyższe poziomy.

Otwierający album, gęsty, zmierzchający na naszych uszach "Depak Ine" nawiązuje tytułem do nazwy leku o działaniu przeciwdrgawkowym wystawiając się tym samym na ciętą czarną ripostę, że na albumie, który zapowiada w dużej mierze chodzi o drgawki. "Destiny", w którym Talabota wspomaga madrycki producent Pional można w ciemno wpisać na listę najlepszych numerów tego roku, a "Journeys" z wokalem znanego z Delorean Ekhiego zgrabnie tłumaczy pożyczoną od Jarmuscha nazwę monachijskiej wytwórni, nakładem której płyta się ukazała (tak, Permanent Vacation). No a jeśli przenieśliśmy się już myślami na północ Europy dodajmy jeszcze, że jak na mieszkańca stolicy Katalonii przystało, młody artysta nagrał album bardzo kosmopolityczny. Orient "Last Land" czy skandynawskie, Knife'owskie "Missing You" to tylko przykładowe tropy. 

Istnieje duża szansa, że na dniach zaprezentujemy Wam tłumaczenie wywiadu z Talabotem, który ukazał się 20.02 w dzienniku El País. Bądźmy dobrej myśli!




EPka MIESIĄCA - GRANIT - GRANIT EP


Jednocześnie, nie opuszczając Barny, polecamy Wam EPkę duetu "Granit". Granit to Alba Blasi i Cristina Checa. Ta pierwsza wskazuje w wywiadach na bardzo słyszalną inspirację Beach House, ta druga udzielała się wokalnie na "Pop Negro" El Guincha. Ubiegłoroczny konkurs na EPkę roku nie został nawet rozpisany, w tym już w lutym mamy kandydatki do medalu. Ujmująca muzyka.

czwartek, lutego 16, 2012

Pale Blue Eyes


Stroną B najnowszego singla The Kills - „The Last Goodbye” - będzie podklejony poniżej cover „Pale Blue Eyes” - klasycznego utworu The Velvet Underground. Polecamy i jednocześnie przypominamy jeszcze ładniejszą wersję tego numeru zarejestrowaną przez nas pod koniec ciepłego barcelońskiego listopada 2008 roku.

PS Po odsłuchu Kills na normalnym poziomie głośności, gała w prawo - nagranie El Perro cichutkie!





środa, lutego 15, 2012

piątek, lutego 10, 2012

Piosenki roku 2011




Ponad wszelką wątpliwość niepełna lista piosenek roku 2011.
Kolejność przypadkowa.


Veronica Maggio - np. Valkommen In
Veronica Maggio - np. Mitt Hjarta Bloder
Lykke Li - np. Get Some
Lykke Li - np. Love Out of Lust

Np. dlatego, że to niewątpliwie ścisłe wyżyny 2011?
St. Vincent - Strange Mercy
Brak słów, bo to także piosenkowa czołówka roku. Klawiszowe „calming infusion” pączkuje na prawdziwej muzycznej magmie, a porcelowany wokal jest wykładnikiej muzycznej magii.
(+ np. Cheerleader)
Amor Elefante - Nuevas Bienvenidas
Jako zdeklarowani lanserzy lubimy pisać o zespołach, które potem piszą o nas na Facebooku. A jeśli dodatkowo zespoły te nagrywają jedną z najlepszych piosenek roku, to już w ogóle nie mamy pytań.
Patrick Wolf - The City (1) + Slow Motion (2)
Na nowej płycie Wolf zdecydował się na arsenał trików soundtrackowych, które wynoszą stworzone przez niego piosenki na poziomy patosu mogące wywoływać na wielu twarzach zgryźliwe uśmieszki. Kinowy sznyt bardziej niż skreślonego pod Oscara OSTa przypomina jednak najlepsze numery Eltona Johna. Następcy któregoś ze wspaniałych utworów z "Wind in the Wires" próżno tu szukać, ale gdy chcemy "objejrzeć" jakiś dobry, chwytliwy, a jednocześnie nie będący muzyczną wydmuszką kawałek "Lupercalia" to dobry adres. I to zarówno jeśli chodzi o numery estradowe (1) jak i rasowe i stylowe pościelówy (2).
Lamb - She Walks
Najlepszy moment „piątki”, muzycznie odbijający miejski nocny spacer.
Elbow - Lippy Kids
Do you feel like dancing real slow?
Holy Ghost! - Jam For Jerry
Jeden z najbardziej czepliwych ubiegłorocznych rzepów.
The Kills - Future Starts Slow
Za takie riffy powinni wlepiać „parental advisory”. Jeden z najseksowniejszych momentów roku.


TV On The Radio - Will Do
Bo jak już pisaliśmy - to ich „Float On”.
Guillemots - Walk The River
Podobnie jak w przypadku Wolfa (patrz niżej) trudno szukać tu wczorajszych uniesień - Guillemots zboczyli ze ścieżki cudownego debiutu (i epka i album) i zaczęli nagrywać mniej (częściej) lub bardziej (rzadziej) udane piosenki. Jedną z nich jest mocno przegięte ("Walk the river like a haunted animal"? Błagam) "Walk the River", które broni się jednak niezwykłą chwytliwością, co sprawia, że warto wpisać je na stałą listę wstydliwych przyjemności.
John Maus - Quantum Leap
Koncentrat melodyjny 100%
Juvelen - Make U Move
Szwed dobrze wie, że słuchacze nie otwierają pod jego piosenki Bordeaux 1-er cru classe, nie zapalają świec i nie biorą wolnego w pracy (choć dla doliny w środku "Everytime" chyba warto). Cały urok jego piosenek polega na rwaniu do tańca, choćby i tylko mentalnego. Petterssonowi to jednak nie wystarcza, chce widzieć nas gnących się konwulsyjnie do każdego kolejnego hitu i jestem przekonany, że gdyby dźwięki miały oczy to nieźle by się napatrzył.
Metronomy - The Bay
Patrz: „Jam For Jerry”.
M83 - OK Pal
Bo wbrew powszechnej opinii jest to najlepsza piosenka na "Hurry Up, We're Dreaming".
Panda Bear - Last Night At The Jetty
A może czytaliście już podsumowanie płytowe?
(+ np. You Can Count On Me)
Lido Pimienta - Luces
Cudowne. Naprawdę cudowne.



OLGA - Hacer pie
Ponieważ to przynajmniej kontaktowe trafienie w meczu z Chile.
Andrea Balency - Lycra Mistral (El Guincho cover)
To kandydat do tytułu coveru wszech czasów no a do tego przecież:



Youth lagoon - 17
patrz tutaj.
Jamie Woon - Middle
Najlepszy chyba utwór na płycie, przyjemnie gęsty.
Bon Iver - Holocene
Vernon ma już swój dzień w Milwaukee, swoje nominacje do Grammy i swoje miejsce w panteonie smutnych muzycznych bóstw i właśnie dlatego może pozwolić sobie na zabawę motywami do bólu prostymi. Dźwiękowa podstawa "Holocene" to nic innego jak proste ćwiczenie na gitarę akustyczną, ale to (też prościutkie) piętrowe schodzenie refrenu czyni z niej jeden z najbardziej wzruszających muzycznych momentów roku. Niby nie głosuję na myśliwych, ale w tym przypadku mam związane ręce - lista piosenek roku bez "Holocene" wygląda niezbyt wiarygodnie.
Deradoorian - Marichka
Chyba nikt ze stałego grona czytelników LTB nie oczekuje ode mnie wytłumaczenia. Gdyby Deradoorian zarejestrowała na taśmie chociażby fragment porannej gazety śladu tego nagrania szukajcie wśród jej znajomych i w naszym podsumowaniu roku. 

Amor de Dias - Bunhill Fields

Nawet jeśli cała płyta, o której wspominaliśmy w jednej z audycji LTB okazała się w gruncie rzeczy rozczarowaniem , to jednak zachowaniem nieczułym i głupim byłoby niewyłowienie z niej kilku muzycznych ocieplaczy. Jednym z nich jest "Bunhill Fields" - utwór, który swoją niepozorność przekuwa w dużą zaletę.
Girl Crisis - The Sign (Ace of Base cover)
"The Sign" było hitem zajeżdżanym jeszcze na dawno już emerytowanych walkmanach i discmanach, ale wersja Girl Crisis - projektu pod patronatem Elizabeth Harper (Class Actress) - sprawia, że to toporny oryginał brzmi jak przeróbka nie na miejscu. Pomijając samą urodą tego wykonania - ta jest zbyt oczywista, by dłużej się nad nią rozwodzić - warto podkreślić sam jego początek, a w zasadzie jego formalny brak. To właśnie dlatego nowe "Sign" brzmi jak odpowiedź na prośbę o zanucenie starego przeboju, a to nadaje temu już czarującemu fragmentowi dodatkowej magii.



A na dodatek:
Class Actress - Keep You
Cults - Oh My God
tUnE-yArDs - Bizness
The Go! Team - Buy Nothing Day (feat. Best Coast)
Feist - How Come You Never Go There
Junior Boys - Banana Ripple


i kilka innych piosenek, o których haniebnie zapomnieliśmy.