czwartek, lutego 05, 2009

NAJBARDZIEJ SPÓŹNIONE PODSUMOWANIE ROKU 2008 - całość




50. CSS - Donkey



Zbyt duże oczekiwania powodują spore rozczarowania, ale czas i koncert pokazały, że na 'Donkey' jest co najmniej kilka świetnych popowych numerów. Tekstowo mniej inteligentnie niż na znakomitym debiucie, melodie mniej lotne, para mniejsza, ale... mimo wszystko CSS nadal grają pop na poziomie, a liderka nie opuszcza listy najbardziej wyrazistych dziewcząt przy mikrofonie.

koncert w Barcelonie - bootleg (niedługo, być może, lepsza jakość)


49. Lindstrom - Where You Go I Go Too



Pozornie bardzo jednostajny elektroniczny pejzaż, po kilku przesłuchaniach jawi się jako bardzo interesujące dzieło. Nie podzielamy wszechobecnych zachwytów, ale co jakiś czas sięgamy z przyjemnością.


48. Crystal Castles - Crystal Castles



Nazwa zespołu myląca, bo CC zamiast zwiewnych, koronkowych melodii prezentują muzykę smolistą, pulsującą i niepokojącą. Byłoby wyżej gdyby nie objawienie się zachwycającej świętej Dympny (o której zdecydowanie później).


47. Hercules and Love Affair - Hercules and Love Affair



Tu również szykowała się wyższa pozycja - singiel z Antonym był rasowy, reszta nie odstawała, ale wracamy do 'Herculesa' raczej przypadkowo i to najczęściej do 'Blind' właśnie. Dobra płyta, ale zauroczenie przelotne.


46. British Sea Power - Do You Like Rock Music?



Najbardziej nierówna z dotychczasowych błyt BSP - nie tak zachwycająca jak 'The Decline...', nie tak spójna i urzekająca jak 'Open Season'. Zdarzają się piosenki okropnie nudne, ale do takich wymiataczy jak 'No Lucifer', 'Atom', czy przede wszystkim 'Waving Flags' wracamy często i z wielką przyjemnością.


45. The Last Shadow Puppets - The Age of the Understatement



Dobra zabawa z konwencją zakłada brak wyśmiewania. Turner i Kane o tym wiedzą i swój muzyczny żart podpierają solidną pracą kompozytorską. Kilka bardzo dobrych numerów, ogólnie na plus.


44. Goldfrapp - Seventh Tree




Niczym wysmakowany i dobrze zrobiony film kostiumowy. Raz na jakiś czas bardzo pożądany, jednak niestety nie porusza, a my wciąż czekamy na godnego następcę 'Felt Mountain'.


43. Plants and Animals - Parc Avenue



Będą na Primaverze 2009 i może wtedy jeszcze bardziej polubimy ten album. Z potencjałem, ciekawie, dobrze piosenkowo. W kategorii nadzieje na przyszłość, na razie jednak małym druczkiem.


42. Death Cab For Cutie - Narrow Stairs



Mimo całej sympatii do otwieracza, do 'I Will Possess Your Heart', kapitalnej 'Cath' czy pięknego 'Grapevine Fires' muszę przyznać, że jest to najsłabsza płyta tego zespołu w historii. Czytając wywiady z Gibbardem można się dowiedzieć, że jest on szczerze zadowolony z tekstów, które napisał na nową płytę DCFC. Mają one podobno trafiać do ludzi od razu i opisywać ich uczucia lepiej niż te niejednoznaczne, niejasne, skomplikowane z (dajmy na to) 'We Have The Facts...' Tak? Od prostych i trafiających są inni! Np. ten od zamieniania słów w złoto i sprawdzania ligowej tabeli. Dawać mi tu stare DCFC!


41. El Perro del Mar - From the Valley to the Stars



Enigmatyczna Szwedka ma w głosie coś takiego, że człowiek czuje się jak gdyby właśnie zaczynał się weekend. Kompozycyjnie bywa różnie, ale jest to płyta godna uwagi, choćby za niezwykły, kameralny klimat Sztuki przez duże 'Szzz!!!'

koncert w Barcelonie - bootleg


40. Hello Saferide - More Modern Short Stories From...



Prosty, wdzięczny, melodyjny pop. Kolejna dawka pięknego ukojenia zza Bałtyku.


39. Ida Maria - Fortress Round My Heart



Annie w tym roku poza zestawieniem ('My Love Is Better' jest cudownym, naiwnym dichem, ale im dalej w płytę tym gorzej), a honoru Norwegii broni inna młoda, zdolna - Ida Maria. Bardzo dobry rockowy album, wokal do zapamiętania!


38. Deerhoof - Offend Maggie



Rebound, rebound, rebound, very ok.


37. Fujiya & Miyagi - Lightbulbs



Nasi ulubieni udawani Japończycy wracają z płytą nie tak dobrą jak 'Transparent Things', ale wciąż świetną i wypolerowaną na błysk. Utwór tytułowy znakomity, teksty nadal bystre, trochę zbyt oczywistych autoplagiatów, ale wszystko pod kontrolą.


36. Girl Talk - Feed the Animals






35. Lykke Li - Youth Novels



'Little Bit' - tekstowo i muzycznie - to jeden z singli roku, nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Wymoszczone pięknym popowym podkładem wyznanie miłosne urzeka ogromnie, a lekkość 'Między słowami' nasuwa się bardzo oczywiście. Gdyby taka była cała płyta, byłoby to naprawdę spore wydarzenie. A tak - jest po prostu dobrze. Aha, 'I'm Good I'm Gone' z sesji iTunes live - ściągnąć koniecznie!


34. Beach House - Devotion



Piękna, naprawdę piękna płyta. Wystarczy poprzycinać i mamy jedną z EPek roku.

koncert w Barcelonie - bootleg


33. Ra Ra Riot - The Rhumb Line



Nagrali kapitalne 'Too Too Too Fast', nie wysypali się przy coverowaniu Kate Bush, zagrali bardzo dobry koncert w ramach ubiegłorocznego Wintercase. Gratulujemy i czekamy na więcej.

koncert w Barcelonie - bootleg


32. The Futureheads - This Is Not the World



Oni, Maximo Park i Arctic Monkeys - trzy najbardziej solidne zespoły spośród nowych, rockowych 'objawień'. 'World' to ich najprostsza i najsłabsza płyta. I co? I wciąż bardzo, bardzo dobra. Aha, 'The Begining of the Twist' otwieraczem roku? Całkiem prawdopodobne.

koncert w Barcelonie - bootleg


31. Crystal Stilts - Crystal Stilts



Just like honey. Słucha się tego znakomicie. Kolejny koncert Primavery 2009, na który czekamy bardzo niecierpliwie.



30. Erykah Badu - New Amerykah Part One (4th World War)



Niczym niezapomniany klient TELE2 przez długi czas nie mogłem się przebić przez tę płytę "w ni chuja kurwa nigdzie", ale w końcu zaskoczyło. Nie jest to, jak uważają niektórzy, płyta kompletna, wielki portret muzyczny Ameryki, ale mimo tego udało się Badu nagrać album bardzo charakterystyczny, chwytliwy i warty zapamiętania.


29. Vivian Girls - Vivian Girls



Te sympatyczne panie również zagrają na Primaverze 2009 i również bardzo nas to cieszy. Ich album jest króciutki (niecałe pół godziny), ale w obranej przez dziewczyny konwencji jest to zdecydowanie zaletą. Wyszła im energetyzująca pigułka do łyknięcia "na raz", ale wiele wiele razy. Gdyby PJ Harvey po 'Uh Huh Her' utrzymała kurs na minimalizm i szorstkość, efekt mógłby być podobny. Mocna, zwarta płyta, anty-mydłek roku.


28. Fuck Buttons - Street Horrrsing



Zespół, który obudził nas na ubiegłorocznej Primaverze, gdy było z nami już bardzo źle (patrz: relacja z festiwalu, rozdział - przysypianie na Cat Power, nie z winy artystyki oczywiście!). Niełatwy jest to kawałek dźwięku, ale sunie przez świadomość niczym Taz i tymi drganiami, tą egzotyczną gorączką oczyszcza, czasem do bólu. Wymagająca płyta, tańczącym gratulujemy.


27. M83 - Saturdays=Youth



Świetny tytuł, dobra płyta, niezły koncert. Gonzalez często ociera się o pretensjonalność i kicz, ale robi to na tyle umiejętnie i (zdaje się) świadomie, że takie 'Kim & Jessie' czy 'Cemetery Girl' można spokojnie zaliczyć do piosenkowej czołówki roku. Płyta nierówna, ale przynajmniej częściowo zdecydowanie godna uwagi. Album roku wg Drowned in Sound.

koncert w Barcelonie - bootleg (link bezpośredni do Rapidshare, niestety żenujący Web Sheriff czuwa, także jeśli chodzi o nagrania koncertowe)


26. Man Man - Rabbit Habits



1 + 2 + 3 + ?! = Man Man


25. Beck - Modern Guilt



Cat Power udziela się na tej płycie, a obecność tej niezwykłej artystki jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziła. Jej 'Jukebox' znalazło się poza naszym zestawieniem, tym bardziej cieszę się, że jednak jest obecna. Co, co? A, to o Becku jest tekst?


24. The Rosebuds - Life Like



Nasza ulubiona para nagrała kolejny świetny album, który przeszedł bez echa (tak jak i 'Birds Make Good Neighbors' z 2005 roku). Bywa na 'Life Like' naprawdę pięknie, więc słuchajcie i mówcie znajomym.


23. She & Him - Volume One



Pary - c.d. Śliczna Zooey Deschanel i M. Ward debiutują w duecie bardzo udaną płytą. Kompozycyjne retro wspierają urocze wokale. Album roku wg Paste. PikniKOwy nastrój.


22. Portishead - Third



Ciężka, momentami przytłaczająca trzecia płyta Portishead jest albumem mocnym, zdecydowanym i dostojnym. Nie podzielamy ogólnego zachwytu, ale klaszczemy głośno, bo to naprawdę bardzo dobry powrót.


21. Juvelen - 1



Szwed wygrzał kilka tanecznych singli roku, a jego '1' może uchodzić za tegoroczne 'Pretend Not To Love'. Nie aż tak dobre, ale niemiłosiernie chwytliwe i wywołujące na twarzy błogi uśmiech.


20. The Kills - Midnight Boom



Bardzo dobry koncert na FIBie potwierdził niezwykłą fajność tej płyty. Jest wzruszająco-grzejąca wtedy, kiedy ma taka być (piękne 'Goodnight Bad Morning'), momentami bywa wymiatająca ('Last Day of Magic' - my little tornado, my little hurricano!), wchodzi pięknie cała, wywołując radość na twarzy i chęć zapalenia z Alison Marlborego. Wracamy za chwilę.


19. & 18. - Los Campesinos! - Hold on Now, Youngster... / We Are Beautiful, We Are Doomed




Kolejni ADHDowcy, rozemocjonowani na płytach i na żywo jak Hiszpanie po wygrywanych podczas Euro 2008 meczach.



koncert w Barcelonie - bootleg


17. Atlas Sound - Let the Blind Lead Those Who Can See but Cannot Feel



Bradford Cox jest postacią niezwykłą. Jako Atlas Sound nagrał znakomite 'Let the Blind...', jedną z kilkunastu najlepszych płyt roku. Trochę później, z zespołem Deerhunter, nagrał jedną z kilku płyt roku. Jego kolejny album, zapowiadane na ten rok 'Logos' zapowiada się rewelacyjnie. Pokłony przed mistrzem.


16. Peter Bjorn and John - Seaside Rock



Ta płyta kojarzy mi się bardzo mocno z nieodżałowanym Ingmarem Bergmanem. Jest dziwna, na swój sposób genialna i mocno niezrozumiana. Klimat szwedzkiego wycofania i inteligentnej, przenikliwej refleksji sprawia, że doceniamy trzech panów jeszcze bardziej niż po fantastycznym 'Writer's Block'. Są odważni, zdolni i niezależni. Czekamy na ciąg dalszy tej fascynującej muzycznej podróży.


15. No Age - Nouns



Najprzyjemniejszy i najbardziej wyluzowany hałas roku. Fuck it, Dude. Let's go bowling.




14. Scarlett Johansson - Anywhere I Lay My Head



Rewelacyjnie wyprodukowana przez Sitka płyta, na której Scarlett mierzy się z arcytrudnym zadaniem nagrania Waitsa od nowa i wbrew gderaniu wielu 'znawców' wygrywa absolutnie. Nie da się Waitsa zdziewczęcić i Johansson ani przez chwilę nie próbuje tego robić. Swoim niskim głosem nie oprowadza po jego twórczości, ale reinterpretuje ją w sposób bardzo oryginalny, ale jednocześnie wyważony i nienachalny. 'Anywhere I Lay My Head' staje się w jej ustach kosmopolitycznym hymnem nagranym z czułością i smaczkiem charakterystycznymi dla innego z mistrzów aktorki - Kevina Shieldsa. 'Falling Down' wymiata zupełnie po nowemu. Kolejny sukces tej pani, imponujące.


13. High Places - High Places



Świetnie zagrali na Primavera Club 08 sprawiając mi miłą niespodziankę i nakazując wsłuchać się w ten album. Efekt? Szturmem wzięta pierwsza piętnastka roku. Niesłychanie interesująca płyta do długiego (ciągłego?) i bardzo przyjemnego rozkminiania.


12. Vampire Weekend - Vampire Weekend



Zwiewność, świeżość i bezpośredniość kompozycji na 'Vampire Weekend' urzeka nas z niesłabnącą siłą. 'Campus' jest muzyczną odpowiedzią na frazę 'Shyness is nice', otwierające płytę 'Mansard Rood' jest openerem prawie tak ujmującym jak klasyczne 'Care od Cell 44', a 'I Stand Corrected' to jeden z kawałków roku. Pięknie!


11. Gang Gang Dance - Saint Dymphna



W kategorii, w której tworzą wygląda to mniej więcej tak:



I wiecie co? Tak, grają na tegorocznej Primaverze.



10. Fleet Foxes - Fleet Foxes



'White Winter Hymnal' - ten utwór powinien przejść do historii muzyki popularnej jako jeden z jej najpiękniejszych obrazów. EPka 'Sun Giant' zapowiadała, że debiutancki album Fleet Foxes będzie bardzo dobry, a EPki rzadko kłamią. 'Fleet Foxes' to płyta pełna bardzo dobrych piosenek, spójna, świetnie rozplanowana, krzepiąca. Działa jak ten kanał telewizyjny, gdzie cały czas pali się w kominku, a w dodatku grzeje i to bardzo mocno. Album roku wg Pitchforka.




9. The Dodos - Visiter



Bardzo dziwny koncert zagrali na PC 08 (Ciiii! Staram się unikać tego słowa na "p" co znaczy "wiosna") - na początku byłem lekko rozczarowany, a potem (mniej więcej w połowie) doceniłem kompletny przearanż i zdolność utrzymania wszystkich utworów w jednym, a nowym przecież, koncertowym klimacie.

Jeśli chodzi o płytę - 'Visiter' jest być może nieco za długi i traci przez to na kompozycyjnej zwartości. Bez wątpienia jest to jednak płyta naszpikowana fantastycznymi piosenkami. Energetyzujący wymiatacz 'Foals', wzruszające 'Winter' czy (przede wszystkim) 'The Season', piękne 'Ashley', mruczanka roku - 'Undeclared'... Wszystko ciepłe i poruszające, ale jednocześnie surowe i zdystansowane.




8. Cut Copy - In Ghost Colours



Był czas w ubiegłym roku, kiedy nie słuchaliśmy niczego innego. Więcej - przez długi czas nie mogliśmy wyjść poza pierwszy utwór, poza arcychwytliwą pętlę 'Feel The Love'. Potem przechodziliśmy fazę kapitalnego 'Unforgettable Season', który jest tak wiosenno-letni i soczysty jak letnie płyty Gorky's Zygotic Minci i tak wkręcający jak 'Slow Jam' New Order. 'Hearts on Fire' - osobny rozdział, górna część zestawienia singli ostatnich kilku lat. No a poza tym chociażby piękne 'Strangers in the Wind'.




7. MGMT - Oracular Spectacular



Oni tak naprawdę otwierali ubiegłoroczną P _ _ _ _ _ e r ę. Otworzyli bardzo dobrze, raźnym koncertem z karaoke-bisem w postaci singla tego roku, czyli utworu 'Kids'.

Druga część tej płyty jest bardzo ciekawa, tajemnicza i gęsta. Pierwsza jest fantastycznie przebojowa, zabawna i znakomicie napisana. Na pierwszą reaguję mniej więcej tak:



A to 'Kids':




6. Bonnie "Prince" Billy - Lie Down in the Light



Autor jednej z płyt wszech czasów - 'I See a Darkness' - powraca z albumem określanym często jako rozpromieniony brat bliźniak wspomnianego dzieła. 'Lie Down in the Light' nie jest tak nabrzmiałe emocjami jak opus magnum Bonniego, ale jest to niewątpliwie płyta bardzo udana. Oprócz prostych piosenek mocno zakorzenionych w amerykańskiej tradycji muzycznej ('You Want that Picture') znajdziemy tu jeden utwór wybitny (niepokojące, romantyczne, mocarne 'Willow Trees Bend') oraz kilka perełek, wśród których wyróżnić trzeba 'You Remind Me of Something (The Glory Goes)' - jeden z najczęściej słuchanych przeze mnie utworów w tym roku. Wracamy regularnie, gratulujemy i czekamy na 'Beware!'


koncert w Madrycie ; video: paquitobzh


5. Deerhunter - Microcastle / Weird Era Continued



Nad postacią Bradforda Coxa rozpływałem się już przy okazji opisywania albumu Atlas Sound. Jego zespół - Deerhunter to bez wątpienia jedna z najlepszych współczesnych grup muzycznych. Nagrali dwie rewelacyjne płyty ('Cryptograms' i tegoroczne 'Microcastle'), w zasadzie trzy jeśli liczyć album dodatkowy - 'Weird Era Continued'. Grają świetne koncerty, są ogromnie twórczy. W piosenkach z 'Microcastle' tkwi wielki potencjał - 'Never Stops' dysponuje niepozornym, ale zabójczym refrenem, 'Nothing Ever Happened To Me' to świetny muzycznie, smutny hymn szaraków, 'Agoraphobia' to fantastyczne wprowadzenie (i dziwna historia - zainteresowanym polecam In The Studio with Deerhunter na Pitchfork.tv), utwór tytułowy miażdży. 'Weird Era Continued' jest płytą bardziej kameralną, bardziej w stylu Atlas Sound, ale z brzmieniem jakże charakterystycznym dla całego zespołu. 'Vox Humana' startuje jak 'Just Like Honey', aby po chwili zmienić się w utwór wyjęty z potańcówki umarlaków w dawno zapomnianym górskim kurorcie. Kompozycje się bronią, wyobraźnia pracuje. Świetne płyty.




4. James Yorkston - When The Haar Rolls In



To zdecydowanie najlepsza płyta Yorkstona. Płyta, na której zbliża się momentami na całkiem niedużą odległość do geniuszu mistrza nad mistrzami - Nicka Drake'a. Jednym z tych momentów jest otwierający album 'B's Jig' - moment, w którym do gitary i głosu dołącza szersze instrumentarium przywodzi na myśl 'Fruit Tree' i subtelne "rozbrzmiewanie" fragmentów tego utworu. Klasykiem jest też 'Queen of Spain' - poruszająca do głębi ballada zaśpiewana tak pięknie, że duch Drake'a ożywa ponownie i przypomina nam melancholię 'River Man' (bardziej w wersji z Cambridge niż w tej z 'Five Leaves Left'). Album niezwykłej urody, dostępny w przepięknie wydanej edycji specjalnej.




3. El Guincho - Alegranza



W naszym poprzednim rocznym podsumowaniu zabrakło naszej płyty roku. Ot, drobne przeoczenie - miś Panda wyszedł poza kadr. Zaczynamy tym usprawiedliwieniem, bo Pandę z Guinchem sporo łączy i często bywają porównywani. 'Alegranza' nie jest dziełem aż tak genialnym jak 'Person Pitch', ale to nie powinno być w ogóle przedmiotem dyskusji. 'Alegranza' jest inna. 'Alegranza' dla Hiszpanii i jej wysp (Guincho urodził się w Las Palmas de Gran Canaria) jest absolutnie nowoczesną muzyczną wizytówką. Tropikalny klimat napływowy, hiszpańska żywiołowość, barwność życia tutaj - to wszystko wpada w mikser i kipi z niego fantastyczną muzyką. To nie jest tylko inspiracja czymś egzotycznym przepuszczona przez talent autora. To jest nowe spojrzenie na muzykę i emocjonalny klimat swojego regionu. 'Alegranza' jest imprezowa, taneczna, nadmorska, porywcza. Fakt, dźwięki, które słyszymy wpisują się w pewnym sensie w nurt, na którego czele stoi Panda i Animal Collective, ale Pablo Díaz-Reixa i jego debiutancka płyta tworzą tak naprawdę swój osobny, bardzo ciekawy i pociągający gatunek.




2. Bon Iver - For Emma, Forever Ago



Isolation doesn't get more splendid than this. (MOJO)




1. TV On The Radio - Dear Science



W sferze, nazwijmy to, metamuzycznej ta płyta to wykładnia eklektyzmu. Porównania 'Dear Science' do 'OK Computer' są jak najbardziej uzasadnione. Obie te płyty są kompletne, zamknięte, idealne. Łączą w sobie niezwykłą energię z niezwykłym spokojem, zaniepokojenie z ukojeniem, bogate aranżacje z prostymi, celnymi pomysłami. Nowy album TV On The Radio zaskakuje ciętością i błyskotliwością tekstów, oszałamia seksownością bijącą zarówno ze słów jak i z dźwięków, cieszy i zachwyca różnorodnością (od pędzących singli po nieoczywiste ballady) oraz perfekcyjnym songwritingiem. 'Halfway Home' zapowiada, że dzieje się coś wielkiego, 'Crying' już nas tylko upewnia. Pierwszy singiel - 'Golden Age' to fantastyczna muzyczna utopia, 'Stork and Owl' to piosenka roku, końcówka w postaci 'DLZ' i 'Lover's Day' kładzie na łopatki. I mimo tego, że wiedzieliśmy, że TVOTR to świetny zespół, nie podejrzewaliśmy, że mogą oni nagrać coś tak genialnego. Rok się skończył. Game set and match TV On The Radio.