Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bloc party. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bloc party. Pokaż wszystkie posty

środa, sierpnia 19, 2009

Primavera Sound 2009 - dzień drugi



18:15 Crystal Stilts

Nie bez powodu ich debiutancki album znalazł się w naszym ubiegłorocznym płytowym podsumowaniu roku. Wielkim zaniedbaniem z naszej strony było haniebne spóźnienie się na ich występ na scenie Pitchforka. Trochę jednak usłyszeliśmy, a to co usłyszeliśmy tylko umocniło nasze dobre zdanie o „Crystal Stilts”. Czekamy na więcej.

19:10 Bat For Lashes


foto: alterna2

Pierwsza piątka tegorocznych koncertów. Wokalnie bajecznie, czyściutko, porywająco. Muzycznie znakomicie – „What’s A Girl To Do” oczyszczone z fajerwerków ujawniło jeszcze dobitniej rewelacyjną melodię, „Daniel” był jeszcze bardziej taneczny niż jest, „Sleep Alone” jeszcze bardziej klimatyczne. A już pomijając to wszystko – przebywanie tak blisko Natashy jest przeżyciem niezwykłym. Khan jest zaprzeczeniem pretensjonalności, przez cały czas przyciąga uwagę, czaruje, jest przesympatyczna, ale zachowuje też lekki dystans. A jej kostium to temat na osobną notkę.





19:30 Vivian Girls


foto: Studio koku

Koncert Vivian Girls z Primavery do odsłuchania/pobrania TUTAJ.

Naiwnie licząc na to, że Bat For Lashes będzie słabe/średnie do końca mieliśmy nadzieję, że ten koncert zobaczymy od samego początku. Niestety/stety BFL wymiotło, więc dobiegliśmy na scenę Pitchfork dopiero w połowie występu Vivian Girls. Występu świetnego, który już całkowicie ustawił ten dzień pod znakiem "girl power". Po raz kolejny uderzyła nas wspaniała wakacyjna atmosfera słonecznego zblazowania. Dziewczyny zamieniały się rolami i wycinały kawałki z debiutu w sposób fantastycznie wyluzowany. Potem tańczyły na koncercie The Pains Of Being Pure At Hart. A w sobotę perkusista Ariel Pink’s Haunted Graffiti miał na sobie koszulkę Vivian Girls. Ma się za co adorować to doborowe towarzystwo.

20:15 Spiritualized

Pomimo dużej sympatii do „Ladies and Gentleman” Spiritualized nigdy nie należeli do moich ulubionych zespołów. Fragment ich koncertu potraktowaliśmy więc jako odpoczynek. Było widowiskowo i miło. W przestrzeni się jednak nie unosiliśmy.

21:00 The Pains Of Being Pure At Heart

Lepsi od Red Bulla za 3 kupony. Diabelski mix "Come Saturday", "Young Adult Friction" i "This Love Is Fucking Right" rozwalił nas i z pewnością jest jednym z highlightów całej Primavery 09. Było cudownie, ale kolejka na MBV rosła, więc z bólem serca w połowie występu Pains musieliśmy udać się pod Auditori i ustawić się w niej po potężną szuflę w twarz.



21:45 My Bloody Valentine (Auditori)

Dzień dobry, automacie z napojami i biletami. Po pierwsze, poproszę cię o kilka piwnych kuponów, bo nadal jest bardzo ciepło, a gardło boli coraz mniej. Po drugie, może jakąś wodę bym dokupił na podróż festiwalowym+nocnym do hostelu. Słucham? Czy dorzucić potężnego muzycznego kopa w szczękę? Chyba mam jeszcze trochę drobnych, no dobra, może być.

Automat, w którym można kupić piwo, Jacka Danielsa i rezerwację miejsca na koncercie MBV w Auditori to dobra sprawa. Jeszcze lepsza sprawa to sam koncert MBV. Nagłośnienie było o niebo lepsze. Było co prawda przesadnie głośno (szczególnie w kakofonicznej, okrutnie długiej, ale fascynującej wersji „You Made Me Realise”), wciąż nieidealnie, ale już jak najbardziej do zaakceptowania. Mocny, w pewnym sensie męczący występ, pozostawiający jednak poczucie, że obcowało się z czymś pięknym i potężnym.



23:55 Jarvis Cocker


foto: Daniel Villanueva

Z perspektywy czasu patrzę na ten koncert przychylnym okiem, choć muszę przyznać, że tej piątkowej nocy byliśmy nieco rozczarowani. Po pierwsze – przeważał materiał z „Further Complications”, a nam żal było uciekających kawałków z solowego debiutu Jarvisa (na szczęście było „Big Julie”!). Po drugie – sceniczna maniera Cockera brała często górę nad samym śpiewaniem, a tego nieeee lubimy. Mimo wszystko wyszło jednak nieźle, momentami zabawnie (połamany taniec + wygląd spod znaku nieodebranego przez lata bagażu), momentami bardzo fajnie (wspomniana Julka czy "Slush" z nowej płyty). Na plus, ale bez przesady.

01:00 Dan Deacon Ensemble

No a taka dobra płyta z tego Bromsta, no! Koncert natomiast fatalny. Ciężko w ogóle nazwać to koncertem. Nocny występ Deacona i jego licznego zespoły na scenie Pitchforka był głupawą zabawą z tańczeniem i wylewaniem piwa w centrum. Taką, którą potem jarają się fani na forach mówiąc "ale show odstawił Dan w Barcelonie, naprułem się, że aż nie pamiętam.”

01:05 Saint Etienne



Więc skoczyliśmy na piwo i na Saint Etienne szczęśliwie trafiając w "Only Love Can Break Your Heart", które zabrzmiało bardzo ładnie, bo dlaczego by miało zabrzmieć inaczej.

02:15 Bloc Party

Każdy kolejny koncert Bloc Party, na którym jesteśmy jest gorszy od poprzedniego. Ten był tak słaby, że po kilku piosenkach wyszliśmy. Sztuczny, wymuszony, bez porywu i polotu. Ten na Open'erze był średni. Ten przed Interpolem w Berlinie był fajny. Naturalny, zwierzęcy, energetyczny. Two more years i może w ogóle być po sprawie. Oby nie!



Jeszcze dziś relacja z soboty - zapraszamy!

środa, grudnia 12, 2007

PODSUMOWANIE 2007 - miejsca 20-11








21. (ex aequo) 17 Caribou – Andorra (yoko: 19, slejw: 26)

W She's The One wokalnie udziela się Jeremy Greenspan. No no... Ale to nie (tylko) dlatego Andorra znalazła się w naszym podsumowaniu. To album, który pod postacią świetnych utworów podaje sterylność i przytulność w idealnych proporcjach. Kolejny kandydat do pójścia w górę podczas re-rankingu w 'Musztardzie po obiedzie'.




19. 20 Super Furry Animals Hey Venus! (yoko: 15, slejw: 27)

Yoko pisała już o fajności SFA, zresztą siedząc w muzycznym świecie ciężko nie zauważyć miodności, która otacza wszystkie ich płyty. Hey Venus! bardzo rzadko zbliża się choćby w okolice mojego ulubionego Rings Around The World, ale wciąż są to dobre, bardzo dobre i świetne PIOSENKI. PIOSENKI s ą ważne.




18. 23 Nosowska – UniSexBlues (yoko: 21, slejw: 18)

Pierwsza polska płyta w zestawieniu, zdecydowanie najlepszy album w solowej dyskografii Katarzyny Nosowskiej. Świetnie zaaranżowany, kapitalnie przetwarzany na koncertach, naszpikowany rewelacyjnymi tekstami (ale to już norma, tak w Polsce pisze jeszcze tylko Lech Janerka). Brawo.




17. 27 Wilco – Sky Blue Sky (yoko: 23, slejw: 12)

Kolejna piękna okładka i najprostszy chyba album w zestawieniu. Jak to brzmi na żywo mogliście już u nas przeczytać. Wersja studyjna to mniej energii, ale niezwykły kunszt i elegancja grania + proste utwory, z którymi strasznie łatwo się zaprzyjaźnić. "Sing me a song"... o to chodzi.




16. 28 Muchy – Terroromans (yoko: 17, slejw: 17)

Świetna polska płyta - to pojęcie powoli przestaje być abstraktem, świętym nigdym, przesadą. O debiucie Much pisaliśmy już i tu i tu, cóż więc dodać? W piątek będę miał okazję przekonać się jak materiał z Terroromansu brzmi na żywo (zespół widziałem na koncercie raz, było nieźle). Dam znać.




15. 32 Bloc Party - A Weekend In The City (yoko: 14, slejw: 16)

A Weekend In The City to spora zmiana. Silent Alarm był zbiorem potencjalnych singli, piosenek jawnie niewyżytych i rozsierdzonych, jednym z najbardziej energetycznych wydarzeń na rockowej scenie w ostatnich latach. Album nr 2 jest inny. Obiektywnie nie tak dobry, ale posiadający m.in. popowo idealny I Still Remember, barokową James-Bond-song (to cytat z Kele Okereke), czyli otwierający całość Song For Clay (Disappear Here) czy chociażby Kreuzberg zamykający esencję Berlina w 5 minutach z kawałkiem.




14. 33 LCD Soundsystem - Sound Of Silver (yoko: 16, slejw: 13)

A to kolejna świetna płyta LCD Soundsystem. Panie Murphy, szacun - All My Friends czy Us vs Them wymiatają po całości i KAŻĄ tańczyć, a Someone Great (trochę autobiografizmu, co?) porusza jak najbardziej wzruszające ballady-na-akustyku w historii. Już widzę, że to trochę wstyd, że Sound Of Silver poza pierwszą dziesiątką. Ale, panie Murphy, proszę się nie martwić. Time is on your side.




13. 37 The National – Boxer (yoko: 10, slejw: 15)

Niezwykle piękna płyta, która czasem ugina się pod ciężarem kompozycyjnej niemocy, ale (miejscami) wciąż pozostaje jedną z najśliczniejszych rzeczy jakie ostatnio słyszałem. Gęsta, ciemna, ale ani ostra ani mroczna. Oprócz tego Sufjan Stevens w utworze Ada, świetne teksty (polecam sprawdzić, np. Slow Show czy Apartment Story) i kolejna okładka do szuflady z napisem "te najlepsze".




12. 40 Modest Mouse - We Were Dead Before The Ship Even Sank (yoko: 13. slejw: 9)

John Martin Maher (bo tak naprawdę nazywa się Marr) wiedział co robi zasilając szeregi Modest Mouse. To obecnie jeden z najsilniejszych dźwiękowych kolektywów. Ciężko jest nagrywać płyty po stworzeniu takich dzieł jak Moon And Antarctica czy Good News For People Who Love Bad News, ale MM nie wydają się być speszeni. Stąd mnóstwo świetnych numerów (z singlowym Dashboard) na czele + urzekające, sorbetowe piosenki jak Little Motel czy Fire It Up.




11. (ex aequo) 43 Maximo Park - Our Earthly Pleasures (yoko: 11, slejw: 8)

Ich koncert był jednym z jaśniejszych punktów warszawskiego Summer of Music, ich debiut jest kapitalny, a pojęcia "problem drugiej płyty" w słowniku zespołu nie znajdziemy. Trzeba powiedzieć to jasno i głośno: Paul Smith to jeden z najznakomitszych młodych tekściarzy, a soczystymi kompozycjami zespół sypie jak z rękawa. Dodatkowe plusy za rozkładający na łopatki Nosebleed, wdzięk i "Thanks for listening to this music - it's yours" w książeczce. To my dziękujemy.



Tak kończy się druga część naszego podsumowania. W trzeciej pierwsza dziesiątka i kometarze moje i yoko przy każdym tytule. Zapraszamy.