Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Muchy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Muchy. Pokaż wszystkie posty

niedziela, lutego 20, 2011

Prima Janerka i zmiany w Muchach


Dziś anonsujemy jedynie zmianę w Muchach (nowa płyta: Chcę ci coś powiedzieć jeszcze w tym roku)

OUT: Maciejewski
IN: Pielka (od Janerki)

oraz cieszymy się na koncert Lecha we Wrocławiu (1.04).

Tak, oznacza to, że dziś nie piszemy nic o zespole na R.

środa, sierpnia 20, 2008

pocztówka z OFFa


zdjęcie: onet.pl

Dlaczego nie list z OFFa? Bo Górny Śląsk jest taaaaki dołująąący, bo padało, a to zawsze psuje odbiór, bo organizacyjnie to niestety krok w tył (strefa gastronomiczna? pfff... kolejki i wpuszczanie po kilka osób na pobliskim Orlenie mówią same za siebie), bo festiwalowy przesyt itp. itd. Nieważne. Zajmijmy się tym co najważniejsze, czyli muzyką.

Dzień pierwszy to m.in. świetne Muchy - nareszcie dobre koncertowo. Zaśpiewana razem z publicznością Galanteria to zdecydowanie jeden z highlightów całego festiwalu.


Zapach wrzątku


Galanteria

Co jeszcze? Lekkie rozczarowanie (z tych z serii: Grasz, kurwa, czy nie?) Of Montreal (trochę mało muzyki w muzyce), ale wciąż był to niezły koncert. A może bywał. Np. tutaj:


Oslo In The Summertime

No i Clinic. Dobry, miejscami bardzo dobry występ. A teraz to, co przegapiliśmy - podobno świetne Caribou (wierzymy, widzieliśmy fragment na Primaverze i bardzo ok), podobne nudne Mogwai oraz nie-wiemy-jakie DAT Politics. No trudno, zmęczenie wygrało.

Drugi dzień mieliśmy wyjęty całkowicie, więc nie komentujemy. Słyszeliśmy, że British Sea Power bardzo fajni, w to też (jak najbardziej!) jesteśmy w stanie uwierzyć.

Trzeci dzień to natomiast najciekawsze wydarzenie całości, czyli koncert Iron&Wine w kościele ewangelickim w Mysłowicach. Nie było tak pięknie jak na Bonniem, ale to też był bardzo dobry koncert. Z niezwykłym klimatem. Brawo, panie enormous beard!


Sodom, South Georgia


On Your Wings

[ bootleg z tego koncertu dostępny na blogu Strangeways, here we come! - polecamy! ]




Przepraszamy za lakoniczność, nastał u nas permanentny opad sił, wykaraskanie się z niego może potrwać. Mamy jednak nadzieję, że Wy czujecie się świetnie i oddajecie się pląsom na polanie i tego typu letnim rozrywkom. A co do polskich festiwali - coś jest na rzeczy, bo na Nowych Horyzontach też było fajnie, ale nie tak jak w 2007. No nie wiem, chyba jakiś spisek tych na m i tych na ż. Ale ciii!

PS. A jutro nowe Bloc Party!

niedziela, grudnia 16, 2007

tres b / Muchy / HEY

Uwaga! Ostatnia część podsumowania roku 2007 (miejsca 5-1) znajduje się pod tą notką. Zapraszamy.



Poniższa relacja była pisana dla portalu G-punkt.pl. Tam też może być znaleziona.



Trzy mocne muzyczne strzały zamykają powoli koncertowy rok we Wrocławiu. tres B dają się poznać, Muchy promują świetny debiut, HEY obchodzi piętnastolecie.

Wielki napis „92-07“ z tyłu sceny przypominał wszystkim, którzy wybrali się 14 grudnia do WFF o głównej gwieździe wieczoru, jednak zanim na scenie pojawiła się wywoływana „Kasia!“ z zespołem, przed wrocławską publicznością zaprezentowały się jeszcze dwa muzyczne składy.


Jako pierwszy na scenie zameldował się międzynarodowy kolektyw tres b pod wodzą wokalistki Misi Furtak. Ograniczenia czasowe nie pozwoliły im pograć zbyt długo, tym którym było mało polecam zajrzeć na http://www.myspace.com/meetb.

Szybka zmiana sprzętu i za chwilę mogliśmy oglądać w akcji poznańskie Muchy. Główny set (Fototapeta / Brudny śnieg / Zapach wrzątku / 21 dni / Miasto doznań / Wyścigi / Galanteria) był prezentacją „Terroromansu“ - zdecydowanie najlepszej polskiej płyty roku 2007, ba, najlepszego krajowego debiutu ostatnich lat. Z pozapłytowych utworów usłyszeliśmy jedynie zagrane na bis „Half of that“. Czy koncertowo zespół jest tak dobry jak w studio? Chyba jeszcze nie, ale trzymamy: 1) kciuki, 2) za słowo – podobno ponownie odwiedzą Wrocław na wiosnę.


Przechodzimy do gwiazdy. Po świetnym październikowym koncercie Kasi Nosowskiej z zespołem, oczekiwania były spore. Zresztą HEY nie gra raczej słabych koncertów (niedowiarkom polecam album [koncertowy]). 15 lat bez poważniejszej wpadki to spory wyczyn w czasach, gdy sporo zespołów wysypuje się już na swoich drugich, góra trzecich płytach. Zawodu nie było i tym razem. Długi, około dwugodzinny występ ukazywał twórczość grupy przekrojowo, ale o nudnej lekcji historii nie mogło być mowy.
Wcześniejsze utwory (m.in. najbardziej wzruszający moment wieczoru, czyli przepięknie zaaranżowany „List“) świetnie brzmiały przeplecione kawałkami z płyt nowszych (kończący zasadniczą część koncertu „Byłabym“, wyśpiewana przez publiczność „Muka“ czy obowiązkowy na koncertach grupy tytułowy utwór z płyty [sic!]).
Co jeszcze? M.in. kilka słabszych momentów z niepotrzebnie zalatującą Mrągowem wersją wyświechtanego „Teksańskiego“ na czele. Za to na osłodę dwa covery – „Angelene“ PJ Harvey (jeśli nie słyszeliście jeszcze wersji z gościnnym udziałem Agnieszki Chylińskiej, koniecznie kupcie HEY – MTV Unplugged) oraz piękna, wyciszona wersja „So Real“ Jeffa Buckley'a z jego wspaniałego albumu „Grace“.

Muzyka jest sztuką na tyle osobistą, że trudno silić się na jakiekolwiek podsumowania. To może jakiś cytat? Z pomocą przychodzi właśnie Chylińska, która podczas wspomnianego koncertu HEY - „bez prądu“, życząc zespołowi wszystkiego najlepszego powiedziała: „No i grajcie dalej, k... mać“. Czego autor tej relacji również życzy czekając na kolejne dobre występy. Hey!

tekst: slejw
zdjęcia: mama slejwa




Niedługo wrzucimy też skany relacji Slejwa pisanych dla Dziennika.

środa, grudnia 12, 2007

PODSUMOWANIE 2007 - miejsca 20-11








21. (ex aequo) 17 Caribou – Andorra (yoko: 19, slejw: 26)

W She's The One wokalnie udziela się Jeremy Greenspan. No no... Ale to nie (tylko) dlatego Andorra znalazła się w naszym podsumowaniu. To album, który pod postacią świetnych utworów podaje sterylność i przytulność w idealnych proporcjach. Kolejny kandydat do pójścia w górę podczas re-rankingu w 'Musztardzie po obiedzie'.




19. 20 Super Furry Animals Hey Venus! (yoko: 15, slejw: 27)

Yoko pisała już o fajności SFA, zresztą siedząc w muzycznym świecie ciężko nie zauważyć miodności, która otacza wszystkie ich płyty. Hey Venus! bardzo rzadko zbliża się choćby w okolice mojego ulubionego Rings Around The World, ale wciąż są to dobre, bardzo dobre i świetne PIOSENKI. PIOSENKI s ą ważne.




18. 23 Nosowska – UniSexBlues (yoko: 21, slejw: 18)

Pierwsza polska płyta w zestawieniu, zdecydowanie najlepszy album w solowej dyskografii Katarzyny Nosowskiej. Świetnie zaaranżowany, kapitalnie przetwarzany na koncertach, naszpikowany rewelacyjnymi tekstami (ale to już norma, tak w Polsce pisze jeszcze tylko Lech Janerka). Brawo.




17. 27 Wilco – Sky Blue Sky (yoko: 23, slejw: 12)

Kolejna piękna okładka i najprostszy chyba album w zestawieniu. Jak to brzmi na żywo mogliście już u nas przeczytać. Wersja studyjna to mniej energii, ale niezwykły kunszt i elegancja grania + proste utwory, z którymi strasznie łatwo się zaprzyjaźnić. "Sing me a song"... o to chodzi.




16. 28 Muchy – Terroromans (yoko: 17, slejw: 17)

Świetna polska płyta - to pojęcie powoli przestaje być abstraktem, świętym nigdym, przesadą. O debiucie Much pisaliśmy już i tu i tu, cóż więc dodać? W piątek będę miał okazję przekonać się jak materiał z Terroromansu brzmi na żywo (zespół widziałem na koncercie raz, było nieźle). Dam znać.




15. 32 Bloc Party - A Weekend In The City (yoko: 14, slejw: 16)

A Weekend In The City to spora zmiana. Silent Alarm był zbiorem potencjalnych singli, piosenek jawnie niewyżytych i rozsierdzonych, jednym z najbardziej energetycznych wydarzeń na rockowej scenie w ostatnich latach. Album nr 2 jest inny. Obiektywnie nie tak dobry, ale posiadający m.in. popowo idealny I Still Remember, barokową James-Bond-song (to cytat z Kele Okereke), czyli otwierający całość Song For Clay (Disappear Here) czy chociażby Kreuzberg zamykający esencję Berlina w 5 minutach z kawałkiem.




14. 33 LCD Soundsystem - Sound Of Silver (yoko: 16, slejw: 13)

A to kolejna świetna płyta LCD Soundsystem. Panie Murphy, szacun - All My Friends czy Us vs Them wymiatają po całości i KAŻĄ tańczyć, a Someone Great (trochę autobiografizmu, co?) porusza jak najbardziej wzruszające ballady-na-akustyku w historii. Już widzę, że to trochę wstyd, że Sound Of Silver poza pierwszą dziesiątką. Ale, panie Murphy, proszę się nie martwić. Time is on your side.




13. 37 The National – Boxer (yoko: 10, slejw: 15)

Niezwykle piękna płyta, która czasem ugina się pod ciężarem kompozycyjnej niemocy, ale (miejscami) wciąż pozostaje jedną z najśliczniejszych rzeczy jakie ostatnio słyszałem. Gęsta, ciemna, ale ani ostra ani mroczna. Oprócz tego Sufjan Stevens w utworze Ada, świetne teksty (polecam sprawdzić, np. Slow Show czy Apartment Story) i kolejna okładka do szuflady z napisem "te najlepsze".




12. 40 Modest Mouse - We Were Dead Before The Ship Even Sank (yoko: 13. slejw: 9)

John Martin Maher (bo tak naprawdę nazywa się Marr) wiedział co robi zasilając szeregi Modest Mouse. To obecnie jeden z najsilniejszych dźwiękowych kolektywów. Ciężko jest nagrywać płyty po stworzeniu takich dzieł jak Moon And Antarctica czy Good News For People Who Love Bad News, ale MM nie wydają się być speszeni. Stąd mnóstwo świetnych numerów (z singlowym Dashboard) na czele + urzekające, sorbetowe piosenki jak Little Motel czy Fire It Up.




11. (ex aequo) 43 Maximo Park - Our Earthly Pleasures (yoko: 11, slejw: 8)

Ich koncert był jednym z jaśniejszych punktów warszawskiego Summer of Music, ich debiut jest kapitalny, a pojęcia "problem drugiej płyty" w słowniku zespołu nie znajdziemy. Trzeba powiedzieć to jasno i głośno: Paul Smith to jeden z najznakomitszych młodych tekściarzy, a soczystymi kompozycjami zespół sypie jak z rękawa. Dodatkowe plusy za rozkładający na łopatki Nosebleed, wdzięk i "Thanks for listening to this music - it's yours" w książeczce. To my dziękujemy.



Tak kończy się druga część naszego podsumowania. W trzeciej pierwsza dziesiątka i kometarze moje i yoko przy każdym tytule. Zapraszamy.

piątek, listopada 23, 2007

nocna konferencja nt. lirycznej warstwy albumu Terroromans

kasia l. 23:36:40
śnieg topnieje
w rękawiczkach dzieciom - do kolekcji; z uwzglednieniem kontekstu blizszego i dalszego
Ja 23:36:49
taaa
Ja 23:37:09
a to zatanczymy przy zakurzonej zarowce kingsajzowe nieco :-) jakos mnie porusza to ;-)
Ja 23:37:32
i z tym wyjedziemy ! w polaczeniu z "tylko nie za daleko bo jest zimny wtorek - wieczor"
kasia l. 23:37:48
no no, wtorek odjezdza!
kasia l. 23:38:14
zatańczymy jak owady
przy zakurzonej żarówce
najlepiej na obcasach
i po dużej wódce - dla mnie cala strofa, nierozdzielnie = obraz
kasia l. 23:38:20
mmmmmmmmmm
Ja 23:38:47
w ogole to mi sie kojarzy z kreskowkami ta strofa
Ja 23:38:50
ale tak pozytywnie
kasia l. 23:38:52
ale nie kingsajz...raczej...pociag do hollywood
kasia l. 23:38:56
niestety :-)
Ja 23:39:03
z brygadą rr

(...)

Ja 23:53:12
ale fajnie dobieraja. dom kultury, wyscigi, bulwary. to jest wszystko z takiego fajnego wyblaklego polskomiejskiego wora
kasia l. 23:53:20
groteskowo nieudaczne - a przez konsekwencje ukladu w tekscie - wdzieeeczne
kasia l. 23:53:44
no wlasnie mowie, z secendhendu
kasia l. 23:54:16
sorry, zza kotar
Ja 23:54:40
no. cepeliada, cerata, balkon, podomki, za miasto, tramwaje, klatka, blokowiska, oranzada
kasia l. 23:54:57
u mnie tymi wyscigami, przez skrot z domami kultury, to nawet XIX wiek ruszyli!
Ja 23:55:11
ale tez mniej oczywiste: wodka, zarowka, wykladzina
Ja 23:55:44
no i mi sie nawet to 111 podoba, ale jest moim zdaniem z zupelnie innej bajki
kasia l. 23:55:46
a ci starzy ludzie...to jak z innej szerokosci geograficznej, jacys nienasi
Ja 23:55:49
muzycznie
Ja 23:56:01
no no, tacy poludniowi bardziej mi sie wydaja ;-)

(...)

kasia l. 23:58:21
111 = maja rezerwy pekania nerwow
Ja 23:59:24
hm?;)
kasia l. 23:59:32
malenki sygnal mozliwej psycho, mniam,
kasia l. 0:00:42
diabolizm, Krzychoo, diabolicznosc psyche, gotowosc na obled
Ja 0:01:09
hm
kasia l. 0:01:17
wiecej niz z jednej warstwy zlozeni
Ja 0:01:30
ale ja tekstowo to jakostam odczuwam i kumam
kasia l. 0:01:52
mozliwosc, nie koniecznosc; a moze raczej - zrozumienie stanow odmiennych? :D
kasia l. 0:02:07
ze oni tacy?
Ja 0:02:11
tylko uwazam, ze nie pasuje do muzycznego charakteru plyty. takiego bardziej osadzonego w prostszych popowych numerach
kasia l. 0:02:36
zgadzam sie. Ale pasuje do nich :D

(...)


Ja 0:05:45
wygladasz tak nierozsadnie - to jet mistrzostwo
kasia l. 0:07:37
no przeciez , ze jest, juz pisalam - mis-trzost-wo to nierozsadne wygladanie!

(...)

Ja 0:10:16
a co powiesz na:
Ja 0:10:40
"wiec nowoczesnie terroryzuj
romantycznie hipnotyzuj mnie"
kasia l. 0:11:31
autor lubi nieproste kontrasty, stad idzie w strone antynomii inwersyjnych :P
Ja 0:11:53
hahahaha
Ja 0:11:56
no przeciez!
Ja 0:11:56
:D
kasia l. 0:12:09
no ma w sobie ten gwalt, ktory u nich lubie

(...)

Ja 0:12:51
a kosmos okien i litania adresow?
Ja 0:13:05
ogolnie astronomicznosc gornego tarasu?
kasia l. 0:13:13
a to spowiedz jest?
Ja 0:13:15
mi sie strasznie podoba
Ja 0:13:24
nie, podpuszczam Cie, zeby byl fajny post
kasia l. 0:14:04
kosmos-bajerancki, litania ciut mniej
Ja 0:14:45
litania adresow ci sie nie podoba?
kasia l. 0:15:17
kosmos okien grzecznie lezy przy astronauckiej/astralnej panoramie
Ja 0:15:50
litania adresow mi tu pasuje astronomicznie. litania z ciemnych witrazy, granatowo-gwiezdnych
kasia l. 0:16:16
aaaa, pan rozbiera..
kasia l. 0:16:28
pan mysli, ja tylko czuje
Ja 0:16:43
o nie nie, ja to poczulem, nie wymyslilem ;-)
kasia l. 0:16:50
i proweniencje koscielne mnie boda
kasia l. 0:16:56
:D
Ja 0:17:15
nie no mi sie tu litania kojarzy z czyms zwiazanym z wiara nie z religia, dlatego jest ok
Ja 0:17:57
i sa taksowki.. a w innych piosenkach tramwaje. nawet samoloty z papieru. gdzies im tylko autobusy i pociagi zginely
kasia l. 0:18:05
gdzie co noc, w każdym oknie
się trwonią i wierzą
wierzą, że odlecą - toz to przeduchowne, choc niewiele koscielne, rowniez dzieki ukryciu "onych"
Ja 0:18:08
pociag jest w kolobrzeg-swinoujscie, ale autobusow sobie nie przypominam
Ja 0:18:48
oni sa tez na dywanie w 111
kasia l. 0:18:52
dopiero beda? :)
Ja 0:18:54
ufo tez srodek komunikacji
Ja 0:18:57
a moze moze...
kasia l. 0:19:15
no, jak bogato transportowo!
kasia l. 0:20:12
to moze w zapachu wrzatku - autobusem??
Ja 0:20:34
haha :D tez to mialem powiedziec

(...)

Ja 0:20:03
zakochuje sie w tramwajach
zakochuje sie na miescie
potem tydzien chodze przez sen
jem brudny snieg
Ja 0:20:50
to jest swietne. 1) zakochuje sie w... (gdzie?) (w kim? gdzies)
Ja 0:21:11
2) jedzenie brudnego sniegu - mocne, dobre. gryzc grudy itd.
kasia l. 0:21:16
tez sie zakochalam w tramwajach, zaraz po przyjezdzie do W, w nocnych jazdach
Ja 0:21:30
nooo, niesamowita sprawa. i nowe Skody tez sa do zakochania sie
kasia l. 0:22:05
sa sa, ale do takiego bezwzglednego brakuje im tego brudu
Ja 0:23:20
a co do zakochiwania sie w tramwajach i na miescie to bardzo fajny jest ten motyw latwego zakochiwania sie. tak jak w A Man Who Never Sees a Pretty Girl That He Doesn't Love Her a Little. miodnosc

(...)

kasia l. 0:23:04
nigdzie się nie spieszę
nie mam żalu do nikogo
nie kopiemy się pod stołem
jestem po swojej stronie - a to??? on ma wysmienite wyczucie dynamiki, czasu trwania slowa
Ja 0:23:53
no ma ma, to jest wielki fragment
kasia l. 0:23:54
a propos bulwarow - co za import!!
kasia l. 0:25:01
srednia sytuacja zreszta tez; gdzies przyuwazylam, zeszlym razem , neologizm frazeologiczny; fajnie - to cos wiecej niz zwykle metafory, nie?

(...)

Ja 0:30:03
i co? ;-)
kasia l. 0:30:10
wrześniowe dni
te gdy nie chce się być - tak spleenu nawet francuzi nie opisali!
Ja 0:30:32
o, to ladne na koniec wpisu ;)

(...)

Ja 0:31:59
przycinam to
Ja 0:32:11
zeby wyszlo ze jestes fajna a ja zajebisty
kasia l. 0:32:59
hahaha no no

czwartek, listopada 22, 2007

na pierwszy rzut (m)ucha




nie przypominam sobie żebym z taką niecierpliwością oczekiwał jakiejś polskiej płyty.
nie przypominam sobie również żeby uczucie leciutkiego zawodu pojawiło się u mnie w połączeniu z tak dużym zachwytem. strange.

ale konkretnie:

1)wyścigi

tekstem zaciągnąłem się jeszcze przed odsłuchem Terroromansu i powiązałem z otwieraczem albumu tzw. high hopes jak śpiewał taki zespoł na p,f. i tu bez zarzutów, Wyścigi to dobre wejście. nie jest to Signal & Sign tej płyty, ale dzięki tej piosence czuć, że coś jest na rzeczy, że ktoś tego żubra ugryzł w dupę jak chce poeta. (+ plusy za perkusję i dom kultuRY!)

2)fototapeta

hm. w sprawie refrenu to trochę kapela ze wsi poznań. nie wiem czy ta ludowość to dobry pomysł, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę wielkomiejski koncept (m.in. Górny taras, blokowe Pięć po wpół). zaczyna się zabawnie – jakby Interpol nagrał Obstacle 1 na Antics, nie na TOTBL (C'mere się kłania). echa i handclapy bardzo na tak, „oddychamy tym co jest na p“ lingwistycznie ciekawe, szkoda, że powielone potem w „słowach na m“ (m jak...) - przez to traci trochę na wyrazistości. ale nie, nie - ogólnie nieźle.

3)najważniejszy dzień

bardzo bałem się o wiejski (to już ocena 'jakości', nie klimatu jw.) klawiszowy motyw, który na szczęście ocalał i na Terroromansie kręci wiochę tak jak kręcił w wersji pierwotnej. bardzo dobrze, bo ten utwór wiele zawdzięcza tej prowincjonalnej keybordowej partii. + to wszystko czym się zachwycałem, gdy usłyszałem Najważniejszy dzień po raz pierwszy. świetny, świetny, świetny numer.

4)galanteria

kolejny dowód na językową bardzofajność tej płyty. słyszałem wiele głosów, że wersja z Epki jest lepsza. nie zgadzam się. smyczkowa wyściółka refrenu (jak już pisałem na last.fm) jest urzekająca, wprowadza pięknie pod biszkoptowe serce, w którym to sformułowaniu jestem zakochany od pierwszego wejrzenia, czyli od całkiem dawna ; ale: właśnie tu zaczyna się to, co potem razi – dziwne wokalne eksperymenty. ale ejjj, co by nie mówić, to jest jedna z najlepszych polskich piosenek.

5)miasto doznań

hymn lokalnych patriotów z każdego miasta ważnych spraw. między mną a Miastem zaiskrzyło od razu, kiedy Stelmi puścił nam ten kawałek. tekstowo i muzycznie to są wyżyny, nie tylko polskie.

6)zapach wrzątku

gdzieś w tym momencie (miałem chwilę na przemyślenia, bo to kolejny znany utwór) wyłonił mi się aranżacyjny koncept tej płyty. a może inaczej – wtedy stwierdziłem, że to „pierdolnięcie“ już się raczej nie skończy. nie będzie nic mniej zdyszanego. czy to dobrze? chyba tak, debiuty powinny drzeć ryja. ps. eksperymentów wokalnych ciąg dalszy. jak dla mnie psują swego rodzaju surowość całości.

7)brudny śnieg

tu dla odmiany efekt wokalny fajny, a okolice 1:34 to jeden z najpiękniejszych momentów na płycie. myśl na boku: chciałbym przez chwilę być kimś kto kupuje Terroromans i nie zna żadnej piosenki Much. to coś jak stan przed pierwszym przesłuchaniem Since I Left You, albo Source Tags & Codes. potem jest się już zgwałconym przez uszy na zawsze.

8)za pięć wpół

oj fajna, ooooo jaka fajna ta piosenka. i Pustki by pozazdrościły i w repertuarze Klausa Mittfocha by zagrało. wokalnie w refrenie Republikowo się robi i przez to ckliwie, ale to bardzo dobrze - luka po Ciechowskim jest wielka, dobrze, że ktoś coś z tym robi. chyba najmilsza niespodzianka tej płyty.

9)21 dni

gdyby płyty przecierały się tak jak taśmy to nasza Offensywa 2 na odcinku 21 dni dawno by już pękła. wielkomiejskich pejzaży ciąg dalszy. muzycznie bardzo dobrze.

10)górny taras

sporo fajnych pomysłów na ten rewelacyjny utwór. m.in. bardzo trafne wejście w 'refren' w okolicy 1:30. kalejdoskop wszystkich miejskich skojarzeń na przestrzeni pięciu minut, nooo „to nie zdarza się nam“ często. jedna z moich ulubionych piosenek w ogóle. wielki szacun i tym większy żal, że znów kombinacje z wokalem kompletnie nieudane, tu chyba najbardziej. tylko przez nie tęsknie za wersją z EP.

11)terroromans

dobrze jest głównie od usytuowanego w środku maślanego przełamania do końca. wcześniej tytułowy numer wchodzi trochę gorzej, ale ciężko to uznać za większe potknięcie. miodność części drugiej > coś dziwnego w części pierwszej, więc jest ok.

12)111

największa zagadka Terroromansu. chyba jednak na -. oj chyba tak. po pierwsze jako utwór – nieprzekonywujący, po drugie jako część całości – dziwny skok w bok na ostatniej prostej. nie jest to żadna żenada ani dół... ale szkoda, że tak to się kończy.


no i właśnie, co by tu powiedzieć? to bez wątpienia jest jedna z najlepszych polskich płyt ostatnich wielu wielu lat. tekstowo wyznacza bardzo ciekawy kierunek (coś między popową zwiewnością a lingwistyczną finezją spod znaku Janerki czy Nosowskiej). muzycznie niejednokrotnie zachwyca chwytliwością i soczystością kompozycji. gęba się cieszy gdy się tego słucha. często wygląda się jak trener Chorwatów po dzisiejszym 3:2 na Wembley.
z drugiej strony szkoda, że w niektórych momentach dzieją się rzeczy, które ową fajność na chwilę wysypują. poza tym Terroromans nie jest na pewno dziełem kompletnym, raczej mięsistym wejściem Much na większą scenę. bywa nierówno, czasem tak bardzo chciałbym coś zmienić.

cóż, generalnie i tak jest pięknie. nie kopiemy się pod stołem. jestem po Waszej stronie.

sobota, października 06, 2007

i jeszcze za darmo

w oczekiwaniu na kieszonkowe/stypendium/wypłatę:

1) z najbardziej kreatywnego polskiego muzycznego stada, czyli stada Much:



Drivealone - Letitout EP
a tu majspejs

Bardzo niepolskie, co w przypadku muzyki często bywa komplementem...



2) z Florydy, ożywcze bardzo, chwytliwe również ; czyli kiedy już Devendra zmęczy się tańczeniem, proście ich - BLACK KIDS



majspejs i tam do pobrania cztery utwory.


Polecam wszystko, przede wszystkim otwieracze!