NOTKA KONCERTOWA, cz. II - AIR + Au Revoir Simone - 1.12.2007, La Riviera
Klub z palmami posprzątano i po angielskich łobuzach na scenie pojawił się duet: francuski Chuck Norris + Jean-Benoit Pyszałek. Z pierwszego rzędu można było dostrzec pełne autozachwytu miny i drganie włosków na brodzie. Widziałeś pan, jakie klawiszowe intro? Uhhh, tośmy z Nicolas wygrzali, co? No w sumie to ja, on tam coś plumka na akustyku. O, a teraz patrz maleńka - jedna ręka na elwirce, druga na casio i dawaj Remember. Noo, tak to na pewno nie umiecie.
Ale ale - przed nimi jeszcze przesympatyczne speszone dziewczęta, czyli Au Revoir Simone.
Through the Backyards z płyty Verses of Comfort, Assurance and Salvation
http://aurevoirsimone.com/ - oficjalna strona zespołu
Bardzo fajny krótki set to był, ale po kilku piosenkach musiały boczkiem boczkiem uciekać bo oto Chuck (z kontuzjowanm kciukiem) i Pyszałek nadchodzą wśród świateł migających. Nie no, powaga, wpiszcie sobie w Google Jean-Benoit Dunckel i zobaczcie jego miny. Pamiętacie smerfa Lalusia?
zdjęcie: http://flickr.com/photos/auggie_tolosa/
Ale porozmawiajmy o muzyce. Koncert Air wygląda jak telewizyjne show emitowane w jakiejś międzyplanetarnej stacji TV. Takie świetnie wyprodukowane, poruszające do pewnych określonych w programie granic, ładnie zaplanowane i w ogóle OK. Nie ma co nastawiać się na wielkie emocje czy wzruszenia - raczej na chwilowe silne uderzenia w postaci np. wspomnianego Remember, Kelly Watch The Stars (z "gwiazdkami" z lampek - bardzo urocze) czy Playground Love (w wersji instrumentalnej). Ale jak to w TV-show bywa, wiochy też trochę pokręciliśmy, hm? Muchas gracias zapodane robocim głosem + inne dziwne wokalne zabiegi? Może jednak niekoniecznie. Co jeszcze... a! Fajny zespół, przede wszystkim perkusista, który ożywiał zastygłą elektronikę. Ogólnie bardzo miłe i fajne to było, naprawdę warto wybrać się na koncert Air, ale z artystycznego wzwodu raczej nici.
slejw&yoko
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz