środa, lutego 16, 2011

Wideo dnia #179 + nowe przesłuchy / PREMIERY 2011



Bardzo dobrze się składa, że już teraz możemy czekać na:

RESZTĘ LUTEGO:

- King of Limbs Radiohead (w sobotę),
- We’re New Here Gil Scott-Heron And Jamie Xx (21.02; dobre),



- Best of Gloucester County Danielson (22.02),

MARZEC:

- Belong The Pains of Being Pure at Heart (marzec),
- Wounded Rhymes Lykke Li (1.03),
- Build a Rocket Boys! Elbow (7.03 ; rzut ucha na cały album tutaj),
- Collapse Into Now R.E.M. (8.03),
- No Color The Dodos (14.03),
- Angles The Strokes (21.03),
- Gimme Some Peter Björn & John (28.03),

KWIECIEŃ:

- Raven in the Grave The Raveonettes (4.04),
- Blood Pressures The Kills (5.04),
- Share the Joy Vivian Girls (12.04),
* - Nine Types of Light TVOTR (12.04),
- Tomboy Panda Bear (12.04; Last Night At The Jetty w wersji płytowej tutaj),
- Walk the River Guillemots (18.04),

MAJ:

- Helplessness Blues Fleet Foxes (2.05),
- 5 Lamb (5.05),
- Eye Contact Gang Gang Dance (9.05),
- Live Fantastic Man Man (10.05),
* - Street of the Love of Days Amor de Días (Alasdair MacLean - Clientele i Lupe Núñez-Fernández - Pipas; 17.05),
- Codes and Keys Death Cab For Cutie (31.05),

CZERWIEC:

* - Suck It and See Arctic Monkeys (6.06),
* - It's All True Junior Boys (14.06).

[niektóre piosenkowe zapowiedzi znajdziecie tutaj] ; * - edit

*** LENIWY LINK, czyli wiosenno-letnie premiery na Pitchforku

Styczniem i początkiem lutego niepodzielnie trzęsie królowa PJ w wielkiej formie, dwór wypełniają natomiast płyty słabe, przeciętne i - co najwyżej - niezłe. Zawodzi The King Is Dead - nowe, przeproszczone Decemberists, ani przez chwilę nie zbliżające się poziomem do berlińskiego koncertu sprzed 4 lat (14.02.07), fantastycznych płyt 1-4 (czy nawet do słabszego Hazards of Love) i dowodzące, że o wiele więcej muzycznej ekscytacji przynosi jednak zgon królowej. Dalej - nowa, ocierającą się o nieporozumienie płyta Hercules and Love Affair, nudne Tennis, nie nawiązujące Cut Copy (po 1. przesłuchaniu uszy robią Australijczykom to) i przehajpowany James Blake, którego faktycznie słucha się jak przyzwoitego remix-albumu Antonego. Z rzeczy przyjemniejszych - zupełnie niezłe, ale znów - żadne w porównaniu z debiutem - The Go! Team (fajne to z Best Coast, jak radiowy poprock niektórych numerów Hole, dobre dobre), solowa basistka Vivian Girls - La Sera (I Promise You!), utrzymujące się na powierzchni British Sea Power (świetny otwieracz) czy tradycyjnie dobry Destroyer.

W ramach protestu gramy - zupełnie bokiem - początek nowej składanki Clubu Fonograma. Wiedzieliśmy, że Argentyńczycy nie przejdą nad chilijskim 2010 (np. o, i o) do porządku dziennego i nie pomyliliśmy się, bo ustawka z wąskimi zaczyna się już teraz. Nuevas bienvenidas Amor Elefante to zamknięta w małym puzdereczku kropla gitarowej krwi, 'na zdrowie' wystrzelona w podziurawioną paszczę Atakamy. To co - Panie z Wami!

Brak komentarzy: