piątek, czerwca 06, 2008

PRIMAVERA SOUND 2008 - dzień 1.

PRIMAVERA SOUND 2008 - Barcelona - 29-31.05.2008


scena Vice Jagermaister ; zdjęcie - my

[ credits: zdjęcia pochodzą głównie z serwisu www.drownedinsound.com, jeśli są z innego źródła - jest to zaznaczone w podpisie ; clipy z youtube'a: głównie naszego autorstwa, jeśli nie to też podajemy autora ]

Ogólnie - best fest ever! Ma skład soczysty jak paragwajska brzoskwinka, dni są wypełnione po brzegi świetną muzyką (spokojnie mógłby potrwać 4 dni, czasem nakładają się na siebie naprawdę świetne występy), organizacyjnie wszystko gra (omg, miła ochrona mówiąca po angielsku ; jedyny '-' to 'papierowe' opaski = padaka po każdej kąpieli), herbatę i kawę sprzedaje sobowtór Scarlett Johansson... No i położenie! Niesamowite. Open'er jest festiwalem obok morza, Primavera jest festiwalem nad morzem. Bez obrazy - Open'era bardzo lubię, ale barceloński Parc del Forum wymiata i to po całości.

6 scen:

CD DROME - mała, ale zadaszona, ok,
ESTRELLA DAMM - duża w centrum, poza tym tam odbył się pewien koncert, o którym później...
ROCKDELUX - największa, do wyboru płyta albo schody, z których widać morze,
ATP - klimatyczna, trochę schowana - też płyta/schody,
VICE JAGERMEISTER - nad samym morzem, tuż obok sceny przepływają żaglówki, muzyk zespołu Man Man forsuje płot i jest już bardzo blisko natury,
AUDITORI - duża, bardzo dobrze nagłośniona, nowoczesna sala z morskimi motywami wnętrza i zewnętrza.

No i sama Barcelona, mmmm, aż sobie włączyliśmy znów 'Pasażera' Antonioniego.

Ale konkretnie, po kolei, może z pominięciem garmażerki, ok? Po wymianie biletów na opaski+karty i otrzymaniu książki (nie książeczki, książki, spore bydle z opisem wszystkich zespołów i zdjęciami ; fajne) oraz spotkaniu z naszą dobrodziejką R. (besos gigantes) udaliśmy się na pierwszy koncert festiwalu.


The Marzipan Man - CD DROME - 3/10

Ej no! To miał być jedyny tego typu koncert na PS08. Jordi Herrera, czyli boss przedsięwzięcia rzekł, że jego zespół to "a character of a children's story that lives in a magic unreal world where the animals are the main characters". No i pięknie, od razu mi weszło so głowy Ys Joanny, trochę Black Rider Waitsa (btw: Waits w Barcelonie w lipcu, ale za 100 euro najmniej, chyba staniemy pod salą i przystawimy szklankę)... A tu raczej bieda. Ściągnąłem ich jeden utwór przed tym koncertem i wydawał się być całkiem fajny. Koncert fajny nie był. Gdyby children's stories były tak kakofoniczne i nieskładne owi children już dawno wypieprzyliby je poza kojec. Wrzask, słabe zgranie, bez klimatu. Kilka przebłysków nie wystarczyło by podciągnąć to wyżej niż do 'trójki'. Z pewnym potencjałem i ciekawym pomysłem pozostaje więc na razie ten zespół.


MGMT - ROCKDELUX - 7,5/10



Po krótkim wypadzie w strefę gastro przenieśliśmy się pod dużą scenę (dokładniej: do pierwszego rzędu) żeby panowie z MGMT zmietli z nas resztki marcepanu z Pana Marcepana. No i zmietli. Co prawda gdyby postawić ich obok Budki Suflera i Państwa Gucwińskich, niektórzy mieliby problem z wybraniem elementów, które nie pasują, ale nie dla oczu to miała być uczta, nie?

Zaczęli od Weekend Wars - smutnego utworu o braku wagonu restauracyjnego w pociągu Prząśniczka, którym główny bohater udaje się na weekendowy wypad. Ciężko komponować koncert mając jedną płytę i brak pomysłu na układ trochę uwierał, ale tylko trochę, uwierzcie. Podobno MGMT byli kiedyś bardzo słabi koncertowo - na szczęście już nie są. Świadkowie? M.in. rozbabrana, ale bardzo fajna wersja Kids, świetne Time to pretend i wzruszające Pieces Of What (wideo poniżej). 'Cukrowa uczta dla zmysłów' pisał o Oracular Spectacular recenzent Uncuta. No dokładnie.


MGMT - Pieces Of What ; wideo - my


THE NOTWIST - ROCKDELUX - 6,5/10



Trochę się bałem że to będzie, parafrazując reklamę Seata, "niemiecka fantazja i hiszpańska precyzja", ale nie. Grając taką muzykę chyba ciężko jest koncertować. Można albo wzmocnić, albo rozciągnąć, albo próbować zachować intymny, elektroniczny charakter kawałków. Opcja urockowienia utworów granych na żywo - to wybór The Notwist. Czy słuszny? Nie wiem, musiałbym dostać próbkę pozostałych. Anyway - był to niezły koncert z bardzo dobrymi momentami w postaci Pilot (z refrenem wyśpiewanym przez publiczność - budujące przeżycie), This Room (wideo poniżej) Neon Golden czy choćby nowego singla. Czasem robiło się nudnawo, czasem siadała atmosfera (głównie przez wspomniane rozciąganie, po które też Niemcy sięgali), ale generalnie udało im się jakoś wygrać ten występ. Większej ilości niemieckich zwycięstw w najbliższym czasie sobie nie życzymy.


The Notwist - This Room ; wideo: Stereogram2008


BRITISH SEA POWER - VICE JAGERMEISTER - 8/10

No a teraz musztarda przed obiadem, czyli rehabilitacja Do You Like Rock Music? na LTB. Owszem, jest na tej płycie kilka kawałków, które wciąż mnie irytują i to się chyba już nie zmieni, ale... potrzebowałem tego absolutnie świetnego (do czasu, o tym za chwilę) koncertu żeby DYLRM? mnie ruszyło. Zaczęło się znakomicie od All In It przechodzącego w Atom (wideo poniżej). Potem m.in. kapitalne wersje Waving Flags, No Lucifer, ale też Lights Out for Darker Skies czy Down on the Ground - numerów, których nie doceniłem.

W kwestii samego koncertu - jeden z najmocniej i najbardziej sugestywnie poprowadzonych setów jakie widziałem do momentu zupełnie niepotrzebnej outro-błazenady w postaci stawania na rękach, wchodzenia na głośniki itp. itd. Siła grania powalająca, utwory wygrzane bez najmniejszego ckliwego pitolenia, a przecież niektóre wzruszające. Mam nadzieję, że na OFFie lepiej rozegrają końcówkę. Wtedy może być to najlepszy koncert festiwalu.


British Sea Power - All In It + Atom ; wideo - my


PORTISHEAD - ROCKDELUX - 7,5/10



Obok Tindersticks - najsmutniejszy koncert na tegorocznej Primaverze. Smolistą czerń, gęstość, przygnębienie, przerażenie - wszystkie kluczowe czynniki swojej nowej płyty Portishead przenoszą bez straty na scenę. A oprócz tego highlighty z pierwszych dwóch albumów w postaci m.in. Roads, Glory Box czy Cowboys (wideo poniżej).


Portishead - Cowboys ; wideo - chusv


CARIBOU - CD DROME - bez oceny

Daliśmy radę zobaczyć tylko kilka kawałków, które wypadły świetnie. Czekamy na OFFa.


VAMPIRE WEEKEND - VICE JAGERMEISTER - 8/10



'O tej porze zazwyczaj piję w łóżku ciepłe mleko, no ale jesteśmy na tym festiwalu, to może coś, kurwa, zagrajmy' - mniej więcej takimi autoironicznymi tekstami raczył nas Ezra Koenig (na zdjęciu powyżej) podczas świetnego koncertu Vampire Weekend. Publiczność już mocno zjarana bawiła się bardzo dobrze, więc trzeba się było trochę przemieszczać żeby nie zostać zalanym miłością bądź piwem. No aaaale... nic nie zburzyło świetnego wrażenia muzycznego. Wielki '+' za zgranie - jak na debiutantów imponujące. Poza tym bardzo fajne aranże niektórych kawałków (np. One albo Ladies of Cambridge), świetny nowy numer - White Sky (zapraszam na festiwalową audycję) no i highlighty debiutanckiej płyty, np. otwierający całość Mansard Roof (wideo poniżej). Brawo.


Vampire Weekend - Mansard Roof ; wideo - my

***

Na Midnight Juggernauts nie mieliśmy już nawet resztek sił (pociesza nas tylko fakt, że ta nowa płyta wydaje się dość słaba). Poszliśmy więc spać, bo już następnego dnia o 17:15...



Informacje dodatkowe:

PJ Harvey - Warszawa, Sala Kongresowa - 21.05.2008

Zapraszam na relację w najbliższej koncertowo-festiwalowej audycji. Jeśli ktoś nie ma jeszcze bootlega, który krążył na last.fm, mogę podesłać - dajcie znać.



relacja - dzień 2.
relacja - dzień 3.


Brak komentarzy: