piątek, lipca 30, 2010

Wideo dnia #125



Dzisiaj na LTB wielki Aranjuez, czyli truskawki w śmietanie, ale nie Chuck Berry tylko mycie rączek i salaterki z kremowymi wydawnictwami 2010. Najpierw Janelle Monáe i The ArchAndroid - płyta, która wywołała wielkie poruszenie wszędzie i w związku z tym automatycznie trafiła na moją krótką listę. Tak jak w przypadku pisarstwa Larssona chciałem być jak brzytwa i wydoić bożą krówkę, ale znowu się nie udało. Millenium to rewelacyjny kryminał, koncept-debiut Monáe to bardzo dobra płyta. Może nie gigant, może nie na miarę tak wielkich zachwytów (a Stieg na miarę), ale jednak coś, czego słucha się momentami z wielką przyjemnością. The ArchAndroid posiada dwie cechy (dobrą i złą) świetnego konceru galowego - dobra to ta, że bywa świetna, zła to ta, że jest galowa. Nie chodzi tu nawet o musicalowy przepych i eklektyzm-mutant, chodzi o trzymanie w ryzach tak zróżnicowanej stylistycznie całości. Teraz wystąpi pan, a potem pani, bon i fiat, ale gdzie my w ogóle jesteśmy? Mimo tych nieudogodnień jakiś agar agar (albo mączka chleba świętojańskiego - wybierajcie) tam jest i przewijać nie trzeba, a całość jakoś tam paradoksalnie żeluje stylistyczna megalomania właśnie. Bardzo dobra płyta, oczywiście za długa, ale z osobowością, seksownym wokalem, funky flowem, nie wiem czy nie lepsza od nowej Badu.



A co tam na dnie? Aaa, nowy Lekman, człowiek na całe zło, nadzieja na ten lub przyszły rok, bo przecież Silent i Mortadela to klasyka skandynawskiej piosenki piknikowej. Lato wszędzie.











Brak komentarzy: