wtorek, marca 08, 2011

Build a rocket BOYS!


Sporo było ostatnio o kobietach, które zasłużenie biorą w końcu szturmem świat muzyki. W dzień kobiet, (och jakże) przekornie, tylko o chłopakach:

Zupełnie nie wiem, jak to się, jak to się stało, że nie znajduję w archiwum LTB opisu wrocławskiego, nowohoryzontowego koncertu Junior Boys. Trudno, a nawet lepiej - pisząc pocztówki z OFFa nie będę musiał uważać na powtórzenia. Na powtórzenie formy z Warszawy (CDQ) i Wrocławia (ENH) jednak liczymy, bo te dotychczasowe podejścia do żywych Boys Boys Boys przebiegły bez najmniejszej skuchy.

Co jeszcze? Destroyer, na którego OFFowy występ cieszymy się chyba najbardziej. The New Pornographers widzieliśmy na koncercie dwa (świetne) razy, ale ambasador pasującego zarostu nie ukazał nam się ani w Madrycie ani w Barcelonie. Widzę, że wspominałem już o uwielbieniu do Destroyer's Rubies, ale nie padałem na kolana przed jedną z najpiękniejszych piosenek miłosnych wszech czasów. Ludzie, naprawdę, pilnujcie mnie, bo nie wiem co czynię. No nic, gramy zaległości teraz, w ramach wakacyjnych zapowiedzi:


Lekcja. Temat: Let the one who lies next to me lie next to me jako najprostsze wyrażenie podstawowego życzenia człowieka kochającego.

A na koniec - podsumowanie co ciekawszych rekwizytów rzuconych w głębiny wrzutni w ciągu ostatnich kilku dni:

1) a propos Nowych Horyzontów - w tym roku Grinderman na pięknej Wyspie Słodowej. Pamiętajcie, że Brosy, Offy i Globole nie są wliczone w cenę biletu,
2) anonsowana dziś piosenka Pecknolda i Droste'a jest naprawdę ładna, więc ściągnijcie ją i puśćcie wszystkim, którzy mówili Wam, że "dzis nic za darmo",
3) pobierzcie również nowy numer Guillemots, bo odruchem całkowicie bezwarunkowym sam się repeatuje,
4) no a przede wszystkim - słuchajcie nowej, pięknej, najlepszej chyba od czasów debiutu płyty Elbow! To będą szczyty tego roku, bo dobrze napisał Uncut: It's a quietly beautiful record: anthemic, but not bombastic, a tego nam przecież trzeba.



+ spoza wrzutni: 5) zbieramy te rewelacyjne single, słuchamy świetnego - jak się okazało - koncertu Pandy z ubiegłorocznej Primavery i szykujemy się na kolejną płytę roku. Tym razem nie przegapimy.

Pozdrawiam, a jak całkiem wyzdrowieję, zaserwuję niespodziankę, która stałych czytelników być może rozbawi. Do kontaktu!

PS (edit): Naprawdę nie jest ze mną najlepiej. Zapomniałem się pochwalić, że robiłem kiedyś polską stronę o Elbow (linkowaną na oficjalnej stronie zespołu) + otrzymałem od Nich osobistą mailową kartkę na Boże Narodzenie. Co-za-przeoczenie!

Brak komentarzy: