
Setlist:
1. 15 Step
2. There There
3. Weird Fishes/Arpeggi
4. All I Need
5. Optimistic
6. 2+2=5
7. Street Spirit (Fade Out)
8. The Gloaming
9. Myxomatosis
10. Paranoid Android
11. Videotape
12. Nude
13. Karma Police
14. Bangers + Mash
15. Bodysnatchers
16. Idioteque
17. Everything In Its Right Place
***
18. You and Whose Army?
19. These Are My Twisted Words
20. Jigsaw Falling Into Place
21. I Might Be Wrong
22. The National Anthem
***
23. Reckoner
24. Lucky
25. Creep
Krótko - rewelacyjny koncert wielkiego zespołu. Jeżeli jedynym widocznym minusem wydarzenia artystycznego są tak naprawdę sprawy organizacyjne (mam na myśli przede wszystkim nowy rozdział Księgi wyjścia zapisany na trawach Cytadeli) oraz przed- i po-koncertowe dyskusje (czyli stały miks przemądrzałości, chamstwa, jadu, głupoty i lansu - brzmi jak definicja słowa 'forum' w stylu Urban Dictionary, hm?), to o czym my w ogóle rozmawiamy?
Jeszcze jedno narzeknięcie, żeby potem było już tylko dobrze - support pt. Moderat okazał się Nuderatem i (ludzie!) tu naprawdę nie chodzi o zamknięcie się na jeden gatunek muzyczny. Fakt - grać przed Radiohead ciężko, ale co ma powiedzieć support przed Depeszami w Polsce ("wy-pier-dalać!" - typowa polska gość inność)? Dobry zespół przyciąga uwagę w każdej sytuacji. Tu było po prostu nudno i dla porządku powiem, że w obrębie uprawianego przez Moderat gatunku można by spokojnie znaleźć sporo lepszych grup. Nieważne. Ważne zaczęło się o 21.
Cały koncert był znakomity. Bardzo dobrze skomponowany, świetnie wyważony, pełen wymarzonych wręcz utworów. Highlighty? Ciężko powiedzieć, ale postaram się:
* 'czerwone' There There - perkusja na żywo zabija jeszcze bardziej niż na płycie,
* 2+2=nieskończoność,
* cudowne Street Spirit,
* zaskakująco wręcz porywające Myxomatosis - ścisła czołówka wieczoru,
* Nude w Karmę,
* końcówka części zasadniczej + początek pierwszego bisu: Idioteque - Everything In Its Right Place - You And Whose Army (THE EYE!),
* I Might Be Wrong + The National Anthem ("nie ma co się obrażać"),
* duże zaskoczenie w postaci Creep (z bardzo fajnym ironicznym intrem wykonanym przez Yorke'a)
* i oczywiście WSZYSTKO Z OK COMPUTER (ze wskazaniem na Lucky i z tęsknotą za Exit Music).
Podsumowując - idąc na koncert Radiohead bałem się, że może mi się przydarzyć to, co biednym Japończykom w Paryżu (syndrom paryski - "dolegliwość występująca u turystów, najczęściej japońskich, którzy odwiedzając Paryż odkrywają, że miasto nie spełnia ich oczekiwań, a ich wymarzony czy znany z mediów obraz Paryża różni się w znaczący sposób od rzeczywistości" za wikipedią). No i co? No i nic z tych rzeczy. Więc albo ten Paryż nie jest taki fajny, albo oni są aż tak. Weeeeee riiiidee toooniiiiiggghhht! Nooo, pojechaliśmy.
PS. Podobno ma być bootleg - jak będzie, damy znać. Podlinkujemy i może wrzucimy coś jeszcze.