Pisaliśmy ostatnio w wielkim skrócie o six by seven. O ogromnej wartości ich dyskografii i próbach kontynuacji podejmowanych - często heroicznym wysiłkiem przetrwańca - przez lidera - Chrisa Olley’a. Nie? No to piszemy teraz.
Tymczasem, pół godziny temu, znaleźliśmy w mailowej skrzynce elektryzującą wiadomość z samego źródła. Nowym perkusistą zespołu został - nie kto inny a - Steve Hewitt - bębniarz Placebo w czasach, kiedy był to jeszcze naprawdę znakomity zespół.
Sound jest podobno best than ever, czekamy więc na fantastic new album z łezką wspomnień w jednym i błyskiem nadziei w drugim oku.
Steve Hewitt tuż za Davidem Bowie
Edit: Fanów starego dobrego good old Placebo, którzy uważali, że Hewitt był jedynym normalnym członkiem tego zespołu mogę wesprzeć informacją, że kiedy razem z Piotrkiem Stelmachem spotkaliśmy się z zespołem na bekstejdżu Open'era, Steve był jedyną osobą, która podała mi rękę w normalny, staromodny sposób (reszta - odpowiednio - pod nogą założoną za głowę / z autorioniczną egzaltacją, *na księżniczkę*).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz