piątek, lutego 29, 2008

porządki i nowości 2008

Cześć. No i tak:

1) Porządki w związku z najlepszymi utworami 2007:

dodaliśmy za pamięci Now Now St. Vincent, ale co ważniejsze: były problemy z tymi playerami (nie wyświetlały wszystkiego), więc zamieszczamy dwa bezpośrednie linki do playlist na youtubie:

część pierwsza
część druga.

2) Porządki w kolekcji internetowej (czyli dodanie wyników naszego muzycznego zakupoholizmu) już wkrótce (myślę, że we wtorek np.).



3) Nowości - 2008,

bo zapowiada się świetny rok (już mamy kilka dobrych, bardzo dobrych i jeden rewelacyjny album) i później możemy nie ogarnąć. Ale zacznijmy może od przykrego działu:

ROZCZAROWANIA


Nick Cave & The Bad Seeds - Dig Lazarus Dig!!!

Niezły singiel i słaba płyta. No, powiedzmy, że dostateczna. Ogólnie dużo rock-łomotu, ale brak witalności świeżutkiej, pachnącej Nocturamy. O wcześniejszych dziełach i arcydziałach zespołu nawet nie wspominam. Fajne jest Midnight Man i ten kawałek przed tym też OK, ale ogólnie to już było, miejmy nadzieję, że wróci więcej.

3


British Sea Power - Do You Like Rock Music?

Nadzieje były spore - po fenomenalnym debiucie i bardzo inteligentnym, wyważonym kroku nr 2 w postaci urokliwego Open Season. "Ta płyta ma kamień zamiast serca" napisał recenzent Pitchforka, ale my aż tak srodzy nie będziemy. DYLRM to bowiem płyta w sumie przyzwoita. Na szczęście średni, dostateczny poziom nie utrzymuje się cały czas. Mamy po prostu sporo wpadek, trochę nudziarstwa (czasem, jak to powiedział jeden z bohaterów Juno, "pachnie zupą"), ale też kilka świetnych momentów. Żeby już nie lecieć Oskarem z Ulicy Sezamkowej, skupmy się na dwóch głównych pozytywach. Pierwszy nazywa się Waving Flags, drugi No Lucifer. Pierwszy pożycza melodię od Such Great Heights Postal Service, ale przetwarza ją w sposób bajeczno-epicki. Powstaje świetny hymniczno-poruszający numer, brawo. Drugi przepisali od Mercury Rev, ale znów przefiltrowanie inspiracji przez własny charakter stworzyło coś bardzo przyjemnego. Więcej hooków nie pamiętam, wszystkich nie-hooków żałuję.

+3

PS. Wszystko to nie zmienia faktu, że występ BSP na Primaverze to jeden z koncertów, których nie możemy się doczekać najbardziej.


Elbow - The Seldom Seen Kid

Raczej w kategoriach rozczarowania, a (znów!) zapowiadało się dobrze. Pamiętacie singla? Nam się podobał - surowy, w klimacie new-westernowym (ale w inny, bardziej dosłowny sposób niż np. s/t Portishead), z fajnym przypieprzeniem w refrenie. Pary jednak brakuje przez 3/4 płyty. Nudnawo bywa często, szczególnie pod koniec (jakieś 3 ostatnie numery). Ale tak jak w przypadku BSP, są momenty do wyłowienia i zachowania. Oprócz wspomnianego, singlowego Grounds For Divorce, jeszcze typowo-Elbowowe Bones Of You i przede wszystkim śliczne, walczykowate Audience With The Pope. A! No i może jeszcze bardzo ładnie zatytułowane Loneliness Of A Tower Crane Driver. Ogólnie jednak wielka szkoda, tym bardziej, że po gigantycznym Asleep In The Back (Newborn! Newborn!!) i dwóch niezłych płytach, Dzieciak jawi się jako spory spadek formy.

+3



PŁYTY DOBRE I BARDZO DOBRE


Cat Power - Jukebox

W sumie nie wiadomo czy ta płyta nie powinna się znaleźć w dziale powyżej, bo biorąc pod uwagę re-we-la-cyj-ność takich albumów jak niezwykłe Moon Pix, wspaniałe You Are Free czy czarujące The Greatest, Jukebox jest w pewnym sensie rozczarowaniem. Nie pomaga dobór utworów - głównie coverów znanych, starych, klasycznych pieśni z repertuaru np. Sinatry (tu akurat bardzo dobre wykonanie New York) czy Janis Joplin. Śliczna Chan, do tej pory wzór i ideał jeśli chodzi o tworzenie prostych piosenek, które nie są ani prymitywne ani nudne, tu czasem osuwa się w okolice interpretacyjnego banału. Jednak często bywa świetnie - wspomniane New York, kapitalna rekonstrukcja Metal Heart z Moon Pix, nowy numer - Song To Bobby, czy pociągająca, tajemnicza wersja Don't Explain z repertuaru Billie Holiday.

4


Beach House - Devotion

Pastele suche i rozmazywanie ich palcami - o tym myślę i to widzę słuchając płyty nr 2 w dyskografii Beach House (btw - świetna nazwa). Utrzymanie tak "rozmazanej" płyty w pewnych ryzach było, podejrzewam, ciężkie, ale chyba się udało. Mnóstwo "czwórkowej" materii do słuchania w tle bądź na pierwszym planie + świetne Gila, Turtle Island (przede wszystkim!) czy Heart of Chambers.

4


These New Puritans - Beat Pyramid

Płyta na granicy czwórki i czwórki z plusem - często hipnotyzująca, rzadziej drażniąca, ogólnie bardzo fajna i do bezmózgiego i do mózgiegu densu. Rządzi Numbers (czy też Numerology), ale podobają się też np. Kasabianowy Elvis, albo Navigate - Colours z wokalami jak z debiutanckiej płyty Klaxons. Poza tym fajowy układ (sprawdźcie sami - mówię tu i o pierwszym i ostatnim kawałku i o ogólnym ułożeniu utworów) i spora siła rażenia. Fajne.

4


The Kills - Midnight Boom

Dobry, prosty rockowy album z dobrymi piosenkami. Dobrze, że są takie płyty. Dobre i proste i rockowe. Dobrze już, dobrze.

4


El Perro del Mar - From The Valley To The Stars

1) Płyta-muzeum. Bardzo pasuje do niej określenie "sztuka". Elegancka, dostojna, przestronna. 2) Wytchnienie od/po i tutaj wstawcie cokolwiek. 3) Spiżarnia z piosenkami w słoiczkach. Więc z jednej strony bardzo artystyczna i poważna, z drugiej kojąca i otulająca, chciałoby się powiedzieć lekka. Prześliczne muzyczne pejzaże tworzy Szwedka na swoim drugim longpleju. Nie tak porywające jak na znakomitym (5 / +5) debiucie, ale momentami wręcz zachwycające (Do Not Despair). Brawo.

+4


Atlas Sound - Let the Blind Lead Those Who Can See but Cannot Feel

Kiedy walnęliśmy się z yoko na trawę w Parku Zachodnim z Let The Blind... na uszach, przyszła mi do głowy pewna pretensjonalna, ale nieźle ilustrująca tę płytę myśl. Otóż - debiut Atlas Sound (solowy projekt Bradforda Jamesa Coxa z Deerhuntera - musztarda 2007) ma strukturę bardzo roślinną. Tworzy go 14 tkanek - bardzo podobnych, ale jednak różniących się masą szczegółów. Całość układa się w bujną liściastą (płyta raczej się ścieli niż kłuje) przestrzeń. Skomplikowane? Niejasne? Hm, włączcie Let The Blind... a zobaczycie jak trudno cokolwiek o tej płycie powiedzieć. Większość czasu to +4, ale jest jedno "ale", które podnosi ocenę solowego projekt Coxa. Ten element to teksty - zazwyczaj pomijane w tego typu "dźwiękowych" albumach, tu stanowią ważną i silną część. Dokładna analiza tutaj.

-5


Vampire Weekend - Vampire Weekend

recenzja LTB

5



REWELACJA


El Guincho - Alegranza!

To co prawda płyta wydana w 2007 r. (przez Discoteca Océano), ale większość świata dowiaduje się o niej w związku z jej reedycją w 2008. Na okładce sztuczne ognia i kolorowa papuga (oko x 18), zabudowania jakby z Barcelonety (artysta - Pablo Díaz-Reixa - tworzy w Barcelonie), kolorowa ryba, palmy, geometryczne, jaskrawe góry i krótki list od twórcy. Hmm. Jakieś pojechane latino? Niekoniecznie, aczkolwiek to też znajdziecie na tej płycie. Z albumu bije bardziej nocna, imprezowa, europejska hiszpańskość - zsamplowana i ułożona w przesmakowity kawał muzyki.

Lekkość, wakacyjność, słoneczność, nastoletniość, seksowność, orzeźwiająca siła Since I Left You The Avalanches wpływa z impetem w genialne, nienormalne kompozycje Animal Collective imponująco chłodząc w ogólnopanującym żarze fragmentami jak z solowego Pandy Beara. Ufff. No ale tak to wygląda! Jesteśmy strasznie ciekawi jak to wszystko wypadnie na żywo (Primavera again), tak, nie możmy się doczekać. W Alegranzy! eksplodują wszystkie uśmiechny pięknych dziewcząt i chłopców, chwilowe zauroczenia, nieprzespane noce, najfajniejsze momenty imprez i co tam jeszcze chcecie.

Nie jest to album kompletny. Takim jest dla mnie np. zeszłoroczne Strawberry Jam AC, które w zabójczym pędzie znajduje czas na dotykającą absolutu "balladę" Fireworks (znów te fajerwerki). Ale nie zmienia to faktu, że Alegranza! to dzieło wybitne. Najfajniejsza laska ostatnich lat, najmądrzejszy przystojniak w kurorcie.

Chłońcie ją, oszałamia.

+5



Uff... to tyle na dzisiaj :-) W następnej notce postaramy się dodać jakieś próbki płyt, o których napisaliśmy. Polecamy też własne poszukiwania, np. na majspejsie. Naprawdę zapowiada się świetny rok. Do kontaktu.

Brak komentarzy: