poniedziałek, listopada 23, 2009
co nowego? + PS10
Przeziębiony leżę w łóżku. Jest 15:48, za ok. 12 minut (a może równo za 12 minut, jeśli Katalończycy będą chcieli zaprezentować swoją narodową=katalońską punktualność) skład przyszłorocznej Primavery ma się powiększyć. Czekam niecierpliwie, choć stwierdziłem, że nawet jeśli ogłaszanie zespołów miałoby się zakończyć na wiadomej już trójce na 'P': Pavement-Pixies-Panda Bear i tak pojechalibyśmy do parku Forum z wielką radością. Clubować w tym roku nie będziemy, ale może kiedyś uda się zrealizować cudowny plan Clubu w Madrycie i Soundu w Barnie. Trzeba kupić skarbonkę i ogradzać ją elektrycznym pastuchem.
Odwołali Grizlliego i St. Vincent. Cisną się na usta słowa, które po raz pierwszy usłyszane na wieki już niewinność odbierają. No ale niby ma być w najbliższym możliwym terminie. Zobaczymy.
W każdym razie, w związku z wieloma zawirowaniami, które uderzyły w nas w ostatnich tygodniach kurujemy się muzyką. Stare, piwniczne winyle przyjemnie skwierczą (nowe przyjemnie płyną). Przed chwilą np. słuchając wspaniałego The Dreaming Kate Bush pomyślałem, że mimo wielu różnic Natasha Khan jest dzisiejszym wcieleniem Bush. A na Two Suns jest narratorką z The Dreaming właśnie, która po podróży do przyszłości (przez taneczność 19haties po minimalizm nowoczesnej elektroniki) wraca na pustynię (patrz: 2+2 poniżej) i ujarzmia emocje w piosenki. Poniżej okładka nowego numeru magazynu Loud and Quiet. Fajna, nie?
[wciskam wytarty już klawisz F5, Katalończycy mają jednak sporo wspólnego z Hiszpanami, czekamy dalej]
Co jeszcze ostatnio nawinęliśmy na uszy?
M.in. moja ukochana płyta z dzieciństwa, Breakfast in America Supertramp (nie słyszę tych podśmiechów) kręci się całkiem często. Przypomniałem sobie jej wielkość i to jak w mocarny sposób przenosi do swojego całkiem osobnego świata. Jak obrazy Hoppera albo filmy braci Coen. Nie chodzi tu o "przechodzenie do świata bajek" ani np. "powrót do świata dzieciństwa". Tak otagowany towar okazuje się najczęściej tanią podpuchą, przygranicznym niemieckim gipsokrasnoludkiem. Chodzi o prawdziwe równoległe światy i prawdziwe emocjonalne spotkania. Płyta wielka nie może być pocztówką, powinna być podróżą albo przeprowadzką. Nie za dużo dzisiaj słów na 'p'?
Jeśli nie, to powiem coś o podsumowaniu rocznym, jeśli tak - niech będzie, że to ranking. Powoli się zbieramy, zaczynamy wszystko układać. Dosłuchujemy, odsłuchujemy, ja przenoszę wyżej Farm Dinosaur Jr. (cudowna płyta) i myślę gdzie tu powiesić plakat z okładką. A żeby nie było, że zdziadzieliśmy, teraz wybiegamy w przyszłość. W roku 2010 będzie się działo. Poniżej świetny nowy teledysk Vampire Weekend, a w głowie nowa płyta Beach House. Tak, już słuchaliśmy. Tak, dźwiękiem zajmuje się Chris Coady (płyta z naszego topu wszechczasów - 23 Blonde Redhead, mieszanie przy całym dorobku TV On The Radio, YYYs, Gang Gang Dance, Grizzly Bear...). Tak, to chyba jest ich najlepsza płyta.
No a teraz wracamy do Primavery: hmmm... to jednak przebiega na forum. Mnóstwo mówionej hiszpańszczyzny + katalońszczyzny. Linki do youtube'a. Postaram się coś z tego wyciągnąć. O, jednak będzie łatwo.
Zespoły potwierdzone:
- Panda Bear już na pewno tak = ufff! + urra!
- Ganglians też potwierdzeni (i dobrze)
- La Leyenda Del Tiempo (30 lat później)!!!
- Joker (hmmm)
- Dum Dum Girls (no i ok ; więcej w podsumowaniu EPek 2009)
- Delorean (brawo! tak miało być ; więcej w podsumowaniu EPek 2009)
- The Antlers (nooo, ok!)
- The Wild Beasts (oj dobrze!)
- The Fall (może czas się przekonać?)
- Bloody Beetroots (Samoobrona przyjedzie? edit: nie, lepiej, włoskie electro house!)
- The New Pornographers (taaaak! ale to był fajny koncert!)
- Bis (do nadrobienia)
- Here We Go Magic (do przesłuchania)
- Hope Sandoval & the Warm Inventions (edit: przesłuchane, mmmm!)
- The XX (hurrrrrraaaa!!!!)
- Wilco (hurrrrrraaaa!!!! nr 2)
Koniec, następne ogłoszenie pod koniec roku. Rewelacja.
PS. W Społem wyciągnięto już zakurzone choinki, a ciężarówka coca-coli rozjechała reklamową rozkładówkę. Święta znów przychodzą nie czekając nawet na grudzień. Zamiast kolęd polecamy Sama Cooke'a śpiewającego Billie Holiday. Nastrój śnieżny, jakość najwyższa czego o Oj maluśki powiedzieć się nie da. Chyba zaraz znów każę to sobie wyskwierczeć. Do przeczytania!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
czego szukalem, dzieki
Prześlij komentarz