piątek, października 09, 2009

You said I made you feel warm, said I made you feel warm inside



Ależ to był koncert! Co prawda publiczność baaardzo nieliczna (za to żywo reagująca), ale to znowu pozwoliło na barierki bez wystawania godzinami pod klubem (Morrissey, anybody?). A barierki okazały się być wielkim plusem, bo obserwowanie min Tracyanne i (przede wszystkim) Carey było bezcenne. Liderka onieśmielona i wycofana (dodanie w tym momencie, że fajny ten nowy singiel Hey'a będzie jak najbardziej BY THE WAY), koleżanka całościowo wczuta. Obie do zjedzenia małą łyżeczką z małej salaterki.

No ale muzyka, muzyka, bo niesie nas w dziwne strony. Więc muzycznie było naprawdę świetnie. Po pierwsze - set (zdjęcie poniżej + na II bis Keep It Clean z Underachievers), nie tylko naszpikowany tym, co w dorobku Camery najlepsze, ale też baaardzo dobry od strony kompozycyjnej (koniec z pomniejszaniem znaczenia kompozycji!). Po drugie - urocze wykonanie, naprawdę, pooglądajcie ich sobie na youtubie, miodność (przede wszystkim wokalu, ale nie tylko) jest ogromna.



Najlepsze momenty? The Sweetest Thing, niedługo potem jeden z najlepszych numerów ostatnich lat, czyli Forests & Sands (uczucie jakby ktoś przyłożył Wam do serca odkurzacz, wbrew pozorom niezwykle ujmujące) połączone z Honey In The Sun. Oczywiście silna czwórka - French Navy, Let's Get Out, Lloyd (Are you ready to be heartbroken? No dajesz!) i If Looks Could Kill. No i jeszcze ten James - z jednej strony niepo-, z drugiej kojący, jak TOP 10 kołysanek wszech czasów wtłoczone w te kilka minut smutnej piosenki o miłości.

Aż chce się zaśpiewać:

You're the sweetest thing
I would trade my mother to hear you sing


Ale nie bój się mamo, to nieprawda. Co nie zmienia faktu, że sporo bym dał żeby usłyszeć ich na żywo znowu. I znowu. I jeszcze raz. Ooostatni. Ej no jeeeeszcze, jeszcze grajcie! Jeszcze z kawałeczek?

Brak komentarzy: