sobota, maja 29, 2010

PS10 - pocztówka nr 3



Pierwszy dzień PS10 (znany jako 'świetny czwartek') zakończył się bardzo surrealistycznie - chóralnym wykonaniem Juxtaposed With U przez niektórych członków okropnie zatłoczonego autobusu. Piątek, który też już za nami, to chyba najbardziej nafaszerowany bakaliami dzień w historii tego festiwalu, a bakalie, jak to bakalie, rozkładają się równo lub nie. Siatka godzinowa gęstniała wczoraj w oczach wymuszając nieprzyjemne wybory. Jednym słowem tragedia antyczna ery facebooka albo tweetujący Hamlet. Być na Japandroids czy nie być - oto jest głupie pytanie, ale co jeśli częstotliwość tego typu pytań wzrasta do poziomu większego niż jedno na godzinę? Trzeba wybierać, ale mimo wspomnianych dylematów mogę z pewnością stwierdzić - to jeden z trzech najlepszych dni w całej naszej historii z Primaverą.


Pallett gra Odessę (niestety kolejka długa - odległość duża - jakość słaba)

Zaczęło się od Owena Palletta, któremu publiczność wypakowanego po sufit Auditori zgotowała owacje na stojąco. Chyba słusznie, bo Pallett wykonał set uroczy i, hm, podniosły, ale bez momentu nadęcia czy zbędnej pompy. No i (podobno po raz pierwszy) scoverował świetnego singla Caribou. Potem lekka obsuwa i Hope Sandoval (czasu starczyło na dwie piosenki), a później świeżo wyciśnięty sok z The New Pornographers (bardzo zwarty, soczysty, przebojowy zestaw). Sun było nadal high (a I był na muzycznym haju), gdy przebiegliśmy w kierunku sceny Pitchfork by zobaczyć część bardzo dobrego występu Best Coast. Dalej kolejna głowa programu, czyli Spoon i ich dziwny koncert (mistrzyni suspensu Mary Higgins Clark zaprasza na dokładną relację pofestiwalową).


Beach House

Ściemniało się i chmurzyło nad sceną ATP, na którą weszli Beach House i zgodnie z oczekiwaniami i nadziejami zagrali jeden z najpiękniejszych koncertów jakie dane mi było widzieć (jak to mówiła pani lat 50-60 po Pet Shop Boys na Summer of Music - no, to już na trzech koncertach byłam). Więcej o tym cudzie za niecały tydzień (oszybydeszczdzwoni).


Beach House - Walk In The Park

Co potem? Średnio nagłośnione Wilco z atmosferą raczej niesprzyjającą, ale nie bez pięknych momentów (opiszemy). No i chwilę później szczyty tragedii wyborów - brak Wire (nieeee!) i Japandroids (słyszeliśmy tylko Wet Hair). Szczęśliwym trafem Les Savy Fav grali akurat Yawn Yawn Yawn, kiedy my zdążaliśmy wśród krzaczorów na scenę Vice gdzie zawiódł niestety Panda Bear. Monotonnym, okołoTombojowym chyba, materiałem sprawił jedyną sporą przykra niespodziankę tego dnia. Nie było strasznie, było średnio (oprócz pięknego Ponytail i kilku przebłysków), ale no średnio na Pandzie, taaato!


Pixnik

Na sam koniec piknikowe Pixies z gigantyczną frekwencją i zadziwiająco dobrą formą Blacka (też opiszemy) oraz kolonijno-orientalny pop Yeasayera, który na żywo okazał się niestety kolejnym rozczarowaniem tego dnia. Poniżej lista klipów z czwartku i piątku, wszystko powoli się wgrywa i na relację będzie gotowe. Tymczasem śniadanie wzywa i queso curado ku radości swej spożywać będę amen.

piątek, maja 28, 2010

PS10 - pocztówka nr 2



Krótko - pierwszy dzień tegorocznej Primavery przyniósł kilka małych zawodów organizacyjnych i atmosferycznych (nie, nie mówię o tym małym deszczu) oraz kilka wielkich zachwytów koncertowych. Główne doznania to piękny set The XX, naprawdę miażdżący występ Broken Social Scene (szturm na listę bestof live) z gościnnym udziałem Owena Palletta (dziś, 16:00), wspaniałe Pavement i świetne Delorean. A to nie wszystko. Więcej oczywiście w naszej pofestiwalowej relacji. Klipy (m.in. Pavement & Kevin Drew - Kennel District i Lisa Lobsinger śpiewająca z BSS jeden z kawałków roku - bajeczne All To All) w trakcie wgrywania.



środa, maja 26, 2010

PS10 - przystawki

Cześć!

Jak nieregularnie to nieregularnie - pocztówka z Barcelony jest jedna i na ostatnią chwilę, bo przecież już dziś wieczorem zaczyna się właściwy festiwal. Barcelona przypomniała nam się z najlepszej strony i znowu poczuliśmy się jak wtedy, gdy tu mieszkaliśmy, a miejscowa ludność rozpoznawała w nas raz Rosjan chcących kupić złoto, raz katalońskich studentów okupujących uniwersytet.



Do rzeczy - w poniedziałek mieliśmy zobaczyć The Ruby Suns, ale te nowozelandzkie śpiochy zamieniły się miejscami z Maiką Makovski (żeby rano wstać na owsiankę i samolot) i to na jej koncert w końcu trafiliśmy. No NowoŻalLandia, trochę się chyba obrażamy. Nie po to przecinamy dzielnicę Raval, w której spora część mieszkańców wygląda jak arabska młodzieżówka Budki Suflera, żeby oglądać po raz kolejny Maikę.



Było jednak w porządku, czasami całkiem fajnie, czasami nieco pretensjonalnie, ale bez większych wpadek, z naprawdę niezłymi momentami i chyba lepiej niż na poprzedniej Primaverze.



A potem przyszła środa i koncert Los Campesinos! - koszmar super niani i amatorów muzyki windy. Wielkie tłumy przed wejściem i liczenie ludzi (w duchu dziękowaliśmy Maice za poniedziałkowe zaobrączkowanie). Co w programie? Wyraźny niepokój ruchowy w zakresie dużej i małej motoryki, niemożność pozostawania w bezruchu przez nawet krótki czas, podrywanie się z miejsca, przymusowe wymachiwanie rękami.



Poza tym - świętowanie czternastych urodzin perkusisty i oblewanie go szampanem (tj. cavą), wparowanie w publiczność podczas kończącego zasadniczy set Sweet Dreams Sweet Cheeks , które zapowiadało jeszcze większe wparowanie w publiczność podczas bisowego Broken Heartbeats Sound Like Breakbeats. Inne highlighty to na pewno Sea z nowej płyty, We Are Beautiful, We Are Doomed z uroczą zapowiedzią: This one is for the locals, not for you, fucking Brits, behave yourself i Miserabilia (wideo niżej), naprawdę to show to kids. Świetny koncert, równie dobry jak ten w Razzmatazzie i jeśli One blink for yes Two blinks for no to mrugam razy trzy, ale oczywiście trzy razy jeden.



sobota, maja 22, 2010

Wideo dnia #091



Zgodnie z planem przedstawiamy Wam dzisiaj ostatnią przedPrimaverową zapowiedź. Od jutra dział Wideo dnia zostaje na tydzień zastąpiony nieregularnymi pocztówkami z Barcelony. Finał to oczywiście duża pofestiwalowa relacja z recenzjami, zdjęciami i klipami. W czerwcu teledyski dnia powrócą, a oprócz nowości będziemy prezentować m.in. listę naszych ulubionych utworów Toma Waitsa. Dziś Yeasayer, dzięki i do kontaktu!



PS10 - 20 - Yeasayer

czwartek, maja 20, 2010

Wideo dnia #089



Ja jednak bardzo proszę zamiast powtórek z '97 97 Fahrenheitów, fale dźwięków zamiast brudnej wody, niech w maju pytanie "jak ci się powodzi?" nie będzie faux pas i niech zamiast chmur deszczowych nadciągają chmury tagów. Np. takich:

Quirky Fun Bravado Theatrical Bright Light Party Celebratory Stylish Exuberant Sensual Confident Rousing Sexy Dramatic Uncompromising Swaggering Rollicking Street-Smart Confrontational Lively Energetic

Co to? Heartbeat Annie? Prawie, to charakterystyka Robyn na Allmusic. A to tam niżej? Dancing On My Own. Jeden z moich najdłuższych repeatów tego roku i chyba najlepsza piosenka w całej karierze Szwedki, której muzyka kojarzy mi się ze wspaniałym filmem Fishy, a zacznie chyba z tą ściemnioną wiosną. Beaty bardzo dancematowe - po pierwsze wyciągają na dancematę i podkładają pod stopy gotowe sekwencje kroków, po drugie kuszą przy tym matową fortepianową czernią eleganckiej produkcji. Czyli prawo prawo lewo lewo szpagat obrót kilka szybkich w górną strzałkę, a potem oszroniony cukrem drink z perłową palemką w klubie przy jakiejś (PO)SHtokholmskiej ulicy. Dyskretny urok dance-popowej burżuazji i tylko te słowa jakieś takie, There's a big black sky over my town, proszę mnie nie wkurwiać.

Robyn 'Dancing On My Own' (Official Video) from Robyn on Vimeo.


PS Krótki przegląd polskich majowych przysłów i powiedzeń przyniósł tylko pogłębienie załamki, bo najbardziej prawdopodobne wydało się to: "w maju wieje, trochę pada, coraz bliżej listopada", a najbliższe prawdy to: "jak w maju zimno, to w stodole ciémno".

środa, maja 19, 2010

Wideo dnia #088



Pomijamy dziś dziczyznę reprezentowaną przez Wild Beasts i Wild Honey. Pierwsi przegrywają godzinowo z Broken Social Scene, drugich będziemy dopiero sprawdzać - przymilają się dobrym czuciem folku i zmysłem kompozycyjnym, straszą uwierającym spanglishem i balansowaniem na granicy muzycznej grafomanii. Przechodzimy więc do Wire i cytatu z Mony Lisy.



PS10 - 19 - Wire

wtorek, maja 18, 2010

Wideo dnia #087



Dokładnie trzydzieści lat temu zmarł Ian Curtis. W zalewie porównań dobrych zespołów do Joy Division i przy zatrzęsieniu słabych grup nieudolnie kopiujących brzmienie Manchesterskiej czwórki, łatwo zapomnieć jak genialny był to muzyk. Za oknem zupełnie niemajowe krajobrazy, niczym te z Control Corbijna. Tym bardziej warto zbliżyć się do nieznanych przyjemności.



poniedziałek, maja 17, 2010

Wideo dnia #086



Automaty na strych, ludzie witają ponownie. Bóstwo pogody na haju miesza wschód z zachodem i Suwałki stają się polską stolicą ciepła. My przeskakujemy zagrożone kaprysami bezwzględnej ramówki Tortoise i przechodzimy do kolejnego zespołu. Gdy na dworze mokro, szaro, ślisko, Wilco.



PS10 - 18 - Wilco

niedziela, maja 16, 2010

Wideo dnia #085



Szafa grająca LTB na dzisiaj: Wczoraj The XX, a dziś występujący 45 minut przed nimi Titus Andronicus.



PS10 - 17 - Titus Andronicus

sobota, maja 15, 2010

Wideo dnia #084



Szafa grająca LTB na dzisiaj: Nieodżałowana Aaliyah i jej Hot Like Fire w wykonaniu The XX.



PS10 - 16 - The XX

piątek, maja 14, 2010

Wideo dnia #083



To be fair to the majority of citizens, how about some decent, respectful entertainment for them? I asked my neighbors in the Avenues what they thought of bringing the New Pornographers and they were equally disturbed.

Dziś, w przedfestiwalowym odliczaniu, nasz ulubiony teledysk The New Pornographers, a w związku z wyjazdem - jutro i pojutrze Primaverowe klipy z automatycznej szafy grającej. New Pornos nagrali ostatnio najsłabszą (choć wciąż niezłą) płytę w swojej znakomitej karierze oraz narazili się pewnej mieszkance Salt Lake City (koniecznie!).



Cóż, można nazywać się Bethany Cosentino i pod szyldem Best Coast młócić piękne, rzężące, spalone słońcem nuty, a można nazywać się Bethany Brinton i pod szyldem Narodowego Odrodzenia Utah napisać list roku. I o ile większość wypowiedzi słuchaczy, zapytań czytelników i smsów od telewidzów ssie jak nowy Electrolux, tekst Brinton jest mimo wszystko wyjątkowy. To nie my mówimy słowa, lecz słowa nas mówią. Tak pisał Gombrowicz, autor m.in. Ferdydurke, Trans-Atlantyku i takiej książki na P, całkiem już nienowej.

A teraz już koniec gadki i cytat z innego klasycznego pisarza, żeby jakoś odbić sobie te dwa dni bez lansu. Otóż i cała przedmowa. Chętnie przyznaję, że jest zbędna, ale skoro ją napisałem, to niech już sobie zostanie. A teraz do rzeczy. I do napisania.



PS10 - 15 - The New Pornographers

czwartek, maja 13, 2010

Wideo dnia #082



Przeskakujemy wychwalane przez nas Spoon i gramy The Books, w oczekiwaniu na:

- ich nową płytę - The Way Out,
- ich występ na Primaverze,
- dzień, w którym ta piosenka zamiast substytutu, stanie się suplementem wyjazdu do Tokio.



PS10 - 14 - The Books

środa, maja 12, 2010

Wideo dnia #081



Bardzo często połączenie dwóch z pozoru niegroźnych faktów rodzi prawdziwy niepokój. Ot, dzisiejsi bohaterowie widea dnia + Primavera 2010. Po przerzuceniu siatki interesujących nas Primaverowych występów do Excella, okazało się, że w przypadku Sleigh Bells nie jest może tak różowo, że jingle all the way, ale tragedii również brak. Otóż 1:00 - Pavement, 1:30 oni. Z góry założyliśmy, że na 99% nie wychodzimy z Pavement i wyszło nam, że (biorąc pod uwagę średnią długość festiwalowego występu) powinniśmy spóźnić się na Sleigh Bells jakieś 30-35 minut. Średnio fajnie, ale biorąc pod uwagę inne (hipotetyczne i autentyczne) kolizje - całkiem nieźle. To fakt pierwszy. Dziś pojawił się fakt drugi. Treats - debiutancki album duetu z Brooklynu (a jakże) trwa 32 minuty. Jeśli nawet lutną całość + coś, zagadując i pozdrawiając miejscową ludność, nasz czas z nimi wyniesie między -3 a 10 minut. Można liczyć na udany efekt końcowy, lub w efekcie przeliczyć się i w końcu udać na piwo.



A co z Treats? To dobra płyta, choć chyba zbyt nierówna jak na krótkodystansowca. Trafiają się utwory mocarne, trafiają i letnie, brzmiące jak mniej ciekawe rodzeństwo wspomnianych killerów. Oczarowuje Alexis Krauss (powyżej na dziale zwierzęca garmażerka), która na przestrzeni tych 32 minut wykłada obie definicje słowa crush - od miażdżenia lawinami beatów po zadurzenie w seksownej manierze wokalno-wizualnej. Naprawdę niezły, a co najważniejsze obiecujący debiut, z szansą na zyskanie większej sympatii przy kolejnych przesłuchaniach. I nadzieją na chociażby krótkie koncertowe doświadczenie.



PS10 - 13 - Sleigh Bells

wtorek, maja 11, 2010

Wideo dnia #080,5



Jutro klipem dnia miało być Sleigh Bells. I będzie, bo pasuje i premierowo i Primaverowo. I właśnie dlatego, dzisiaj klip dnia = klip dwa. Memoryhouse notkę niżej i nowy, znakomity teledysk The National do Bloodbuzz Ohio tuż pod tekstem. Matt Berninger, którego dobrotliwa twarz łapie środek między Koziołkiem Matołkiem a Jensem Lehmannem, snuje się w bardzo stylowych, czarno-białych wnętrzach i zewnętrzach, śpiewa i wykonuje sekwencje podstawowych kroków bredgensa. Naprawdę bardzo dobre wideo, jedno z najlepszych jakie mieliśmy okazję ostatnio oglądać.

The National - "Bloodbuzz Ohio" (official video) from The National on Vimeo.

Wideo dnia #080



W swoim nowym teledysku, duet Memoryhouse - jedna z najprzyjemniejszych niespodzianek tego roku - wyciska esencję z dziewczęcych szuflad, różu puderniczki, aksamitnych koszul nocnych i gładkiej skóry na dłoniach. Wszystko po to, żeby pod koniec tego silky i kawaii widea napatoczyła się jakaś ściemniona Ekscelencja i zburzyła ten piękny, zwiewny, pończoszany klimat. Mimo wszystko warto, dla wcześniejszych uniesień.



niedziela, maja 09, 2010

Wideo dnia #078



Zupełnie mi się nie wydaje, bym znalazł coś piękniejszego na dzisiejsze popołudnie niż Emily Haines śpiewającą drink up with me now and forget all about the pressure of days / do what I say and I'll make you okay and drive them away / the images stuck in your head. No to już zróbmy dzień Elliotta i niech cytatem dnia będzie jego There's always that argument to make - that you're in better company historically if people don't understand what you're doing. Wiecie, Keats and Yeats are on your side but you lose because Wilde is on mine. No a teraz już się przymykam, bo gardło boli, głowa boli, the bed is unmade like everything is, kończę tę niepatriotyczną notkę, gdzie języka ojczystego jest, zdaje się, mniej niż 50 %.



sobota, maja 08, 2010

Wideo dnia #077



Dzisiejsze wideo dnia dedykuję świeżo ostrzyżonym. I to tyle, bo wiadomo - Crooked Rain, Crooked Rain zgładą Polaków, a przynajmniej zgładą mnie, zaraz znowu włączę i nici z robienia czegokolwiek.



PS10 - 11 - Pavement

piątek, maja 07, 2010

Wideo dnia #076



Przeginasz, Jesus. Nie dość, że kurs euro fatalnieje, pogoda zmienia się na lepszą bardzo niegwałtownie, najtańsze bilety na Gagę po 209 złotych, to jeszcze czas leci zdecydowanie za szybko. Czy jesteście w stanie uwierzyć, że Oops!... I Did It Again dotarło do pierwszego miejsca UK Charts równo... 10, słownie dziesięć, lat temu?! Oznacza to na przykład, że: od spieprzonej adaptacji Lolity - ...Baby One More Time minęło lat 12 [dwanaście!], a od rewelacyjnego Toxic 6. A w międzyczasie były przecież dragi, dzieci, skandale, natrętni papa-paparazzi, oryginalne odczytanie adresu e-bielizna.com i całkiem niedawny (dwa lata) słabszy Maneater, czyli Womanizer. Nie ma już nawet nadziei, że i tak niedługo niczego nie będzie, bo Krzysztof Kononowicz (wcielając w życie postulat zlikwidowania wszystkiego) poparł w zbliżających się wyborach Jarka. Znakomite posunięcie, jak mawia pan w szlafroku.



Na co więc czekać? Przeskakujemy Owena Palletta, bo 1) nie znamy jeszcze cholernych horarios i nie ułożyliśmy dokładnego planu, 2) przetestujemy go ewentualnie dopiero na żywo. Bardzo niecierpliwie czekamy za to na Lennoxa. Rzutem na taśmę uda nam się wstrzelić w okres godowy pand, liczę więc na "krycie dzikie, krycie haremowe, krycie z ręki i krycie wolne", materiałem starym i nowym - z jednej z najbardziej oczekiwanych płyt 2010 - Tomboy. Przed wami po raz kolejny His Dudeness, or Duder, or El Duderino if you're not into the whole brevity thing - Panda Bear!



PS10 - 10 - Panda Bear

czwartek, maja 06, 2010

Wideo dnia #075



No ładna mi wiosna i aż chce się powiedzieć Biomet, chuju! Leje deszcz, który nie jest złoty, szaro, pogoda ciekawa jak blog Marka Jurka - nic, tylko włączyć coś nastrojowego. Ale kiedy już spłakałem się jak zwykle przy Wiośnie w Paryżu Bajmu, sprawdziłem na Forvo szczegóły wymówy rendezvous żeby pokołysać się w rytm Kombi, a moje ciało tak się zlustrowało, że zostało tylko la la la, stwierdziłem, że wyczerpało się co dobre i trzeba zadowolić się czymś innym. Odpaliłem więc katalońskiego artystę o bardzo podejrzanym nazwisku Pablo Díaz-Reixa. Jego przydomek (który na pewno oznacza pederasta) brzmi El Guincho. Nie będzie go niestety na tegorocznej Primaverze, ale widzieliśmy go nieraz, więc ok. Poza tym, nie podali jeszcze przecież składu Opola, więc nie panikuję i żyję nadzieją na Superjedynkę.

Na przedPrimaverowym koncercie pojawią się za to znajomi Pabla, których na żywo nie widzieliśmy, a mianowicie The Ruby Suns (Czerwone pachołki Rosji). Jako członkowie zgniłego układu, podmioty coverują nawet wzajemnie swoje utwory. Odrażające. Można również dostrzec pewne podobieństwa - zarówno genialna Alegranza Guincha, jak i słabsze, ale nadal bardzo dobre Sea Lion TRS właśnie (Musztarda 2008 - dodajemy, bo przeoczyliśmy i odsłuchaliśmy dopiero w 2009) wywołują w okresie szarówki ten sam efekt:



A zatem, gdy już zajedziecie Kupichę, a igła przebije w końcu wasz ulubiony winyl Beaty, polecam środki zastępcze. No, to wy sobie tu słuchajcie, a ja płynę płynę chwytam w żagle wiatr i czekam aż w końcu pojawi się to 100 słońc, ja już sobie wtedy cienia poszukam. Do jutra!



PS10 - bez numeru - The Ruby Suns

środa, maja 05, 2010

wtorek, maja 04, 2010

Wideo dnia #073



I'm really sorry if you want more screaming, czyli grupa krzykaczy, o których już krzyczeliśmy:

Japandroids - Les Savy Fav - Los Campesinos! - Low - No Age.

Jako że nie damy drzeć na siebie mordy tuż po długim weekendzie, wyznaczamy jednego przedstawiciela. Sami nagraliśmy, sami puszczamy i sami (już po raz trzeci) zedrzemy gardło na koncercie No Age. Dobrze, że grają ostatniego dnia.



PS10 - 08 - No Age

poniedziałek, maja 03, 2010

Wideo dnia #072



Utwór otwierający znakomite High Violet wykonany w niesamowitej, mrocznej, zamkowo-leśnej scenerii.

Matt Palownik, bracia Dessner (btw: nowe Clogs czeka na przesłuchanie), Scott Devendorf i wywołany duch Johna Lennona na perkusji. No chyba że naprawdę wierzycie w bajeczkę o dwóch parach braci i w to, że ich perkusista nazywa się Bryan Devendorf.



niedziela, maja 02, 2010

Wideo dnia #071



Przeskakujemy Here We Go Magic, przechodzimy do Hope Sandoval & The Warm Inventions i w związku z tym wspominamy Mazzy Star.



Pudrowe, rozmarzone Fade Into You, bardzo odległe od grilla i sidingu, specjalnie na majówkę.



PS10 - 07 - Hope Sandoval & The Warm Inventions

sobota, maja 01, 2010

Wideo dnia #070



Mieliśmy pominąć ich w prezentacji (w związku z tym, że ostatnio często o nich mówiliśmy), ale łamiemy się bardzo szybko. Muzycy udzielili wywiadu serwisowi Yours Truly w jednym z naszych ulubionych miejsc w Barcelonie (i w ogóle) - na zamku na wzgórzu Montjuïc.



Na zamek można wejść, lub wjechać przeszkloną gondolową kolejką. Widoki obłędne, a widziane z góry kolorowe portowe kontenery wyglądają jak lego w specjalnej edycji Gargantua-Pantragruel (co brzmi w sumie nieco z katalońska). Z ich świetnej Subizy - Grow.



PS10 - bez numeru - Delorean